środa, 26 lutego 2014

Szczęście czy nieszczęście?

„Sukces to nie jest coś za czym powinniśmy gonić. Jest czymś co PRZYCIĄGASZ, przez to KIM SIĘ STAJESZ.”

Jim Rohn

Parafrazując tę znaną sentencję Jima Rohna możemy powiedzieć, że przyciągamy do swojego życia wiele rzeczy nie dlatego, że ich chcemy, ale poprzez to kim się stajemy. … i w związku z tym, bardzo często właśnie na odwrót, przyciągamy to, czego nie chcemy. Obserwując ludzi, a szczególnie ich słuchając, mam wrażenie, że to ostatnie jest zdecydowanie bardziej powszechne.

Właśnie, kim się stajemy i dlaczego?

Myślę, iż powyższa sentencja będzie pomocna w zrozumieniu dzisiejszego tematu, powyższego pytania, jak i pytania zadanego w tytule.

Powiem Ci dzisiaj coś co Cię zszokuje. Na pewno mi nie uwierzysz. Mało tego, posądzisz mnie o to, że zbzikowałem, albo że coś mi odbiło, że za dużo siedzę przed komputerem, no i że na pewno już powinienem … pojechać na wakacje.

A co takiego chcę dzisiaj powiedzieć? Chcę opowiedzieć o kilku tajemnicach, które kierują naszymi poczynaniami, naszymi wyborami, naszymi myślami. O kilku rzeczach, które powodują, że stawiamy sobie takie cele, a nie inne, o rzeczach, które kreują nasze postawy, ambicje, pasje.

Czyli chcę powiedzieć o czymś, co kształtuje nasze życie. Ale nie te rzeczy, które je kształtują, są tak szokujące, to nie one tak zaskakują. Zaskakuje kontrast między deklaracjami wyborów jakich chcemy dokonać, a faktycznie podjętymi wyborami. Zaskakuje kontrast między tym, co nam się wydaje, a faktami, kontrast między naszą świadomością, a podświadomością, kontrast między chęciami, a faktycznie wykonanymi działaniami.

… No dobrze, niektórzy już pewnie tracą cierpliwość, może w końcu powiem o co chodzi … Powoli, najpierw odpowiedz na pytanie!

Co wybierasz? Szczęście czy nieszczęście?

Ten wybór jest ważny, bardzo ważny, bo z niego wynikają najważniejsze dla człowieka sprawy: powodzenie w życiu, to jakim się jest człowiekiem, czy w życiu pojawia się prawdziwa miłość do świata, do ludzi. Dokonany tu wybór wpływa na sposób myślenia, a to ma wielki wpływ nie tylko na to jak się to życie toczy, ale też na jakość zdrowia, samopoczucia i oczywiście na długość życia, a więc na jego jakość. Tak, ma ogromny wpływ, decydujący wpływ.

Postawmy zatem jeszcze jedno pytanie: Co jest celem życia? Co jest w życiu człowieka najważniejsze?

W odpowiedzi na to typowe, filozoficzne pytanie, większość ludzi odpowie: MIŁOŚĆ, SZCZĘŚCIE.

W każdej ankiecie na ten temat, gdyby taką zrobiono, na pytanie co wybierasz: życie w szczęściu, czy w nieszczęściu, 100% ludzi wybierze szczęście. Wszyscy go pragną, pożądają, chcą, żyją wg zasad, które go powinny gwarantować. Wielu spełnia wymogi opisane w mądrych księgach. Ludzie poszukują szczęścia, modlą się o nie, uczą się na jego temat, wyznaczają cele, które mają do niego zaprowadzić, uczciwie i wytrwale dążą do ich osiągnięcia.

Można powiedzieć, że większość ludzkich działań, większość wysiłku mentalnego naszej populacji jest ukierunkowana na osiąganie szczęścia.

ALE CZY TAK JEST NAPRAWDĘ?

Naprawdę … jest inaczej. Podświadomie większość ludzi wybiera nieszczęście, przywiązuje się do niedoli. I tak może robi połowa, a może nawet z 90% ludzkości.
Szok?

Wielu powie, że zwariowałem, że to nieprawda, że pomieszało mi się w głowie, że to niemożliwe.

Powiem jeszcze raz: większość ludzi woli żyć w nieszczęściu, mimo tego, iż deklarują poszukiwanie szczęścia, tak naprawdę realizują postanowienie o nieszczęśliwym życiu, o życiu w niedoli.

Deklaracja dążenia do szczęścia tkwi w ich świadomości, podświadomie pragną jednak nieszczęścia, robią wszystko, by ich życie było nieszczęśliwe.

Wiem co powiesz, czytelniku: dowody? Dowody kolego!!! Oj pojechałeś po bandzie, powiedziałeś coś, na co nikt się nie zgodzi. Dlatego dowody – kolego, dowody!

Czy potrafię to udowodnić? Obserwując jak ludzie żyją, co robią, co jedzą, jak w działaniach pokazują swój sposób myślenia, widać to wyraźnie.

Pierwsza rzecz:

Ludzie będąc nieszczęśliwymi zwracają na siebie uwagę. Ich niedola przyciąga zainteresowanie innych ludzi.

Tak naprawdę nikt nie lubi ludzi szczęśliwych, są nudni. Natomiast nieszczęśliwymi wszyscy się zajmują: lekarze, politycy, księża, tłumy społeczników, rodzice, rodzina, sąsiedzi, urzędy zatrudnienia, opieka społeczna – państwowa i samorządowa, itd. Żony zajmują się nieszczęśliwymi mężami, mężczyźni sierotkami Marysiami, rząd bezrobotnymi.

Dlaczego ludzie nadużywają alkoholu, palą tytoń, przejadają się, niechętnie szukają pracy, lubią chorować, narzekać, licytować się nieszczęściami, oglądać katastroficzne wiadomości, opowiadać o swoim i innych nieszczęściu?

Kto natomiast zajmuje się ludźmi szczęśliwymi, dobrymi uczniami w szkole, kto opiekuje się ludźmi silnymi? Jakie tematy dominują w literaturze, poezji, prasie, filmach? Kogo interesują dobrzy ludzie? Kogo interesują dobre uczynki? Kogo interesuje radośnie żyjący człowiek?

Wszędzie pokazuje się nieszczęście. Dlaczego? Bo ludzie tego pragną, chcą w ten sposób żyć. Nie tylko chcą się temu przyjrzeć, chcą stamtąd czerpać wzory. Naprawdę. Kim są hipochondrycy? Kim są … ?

No dobrze … Dlaczego tak jest? Dlaczego ludzie wybierają nieszczęście, wybierają niedolę?

Nieszczęśliwi ludzie, ludzie chorzy, małe dzieci przyciągają do siebie terapeutów, opiekunów, lekarzy, matki, tatusiów, babcie, wszystkich tych którzy chcą zaopiekować się nieszczęśnikiem. W ten sposób się programujemy na przyszłość. Programują się ci nieszczęśnicy, jak i ci którzy się nimi zajmują. Wiele kobiet zdobywa partnerów, bo pokazują swoją słabość, nieszczęścia, niedolę, bezradność. Dziecko, które płacze, natychmiast zwraca na siebie uwagę, a dziecko które doskonale się bawi, jest radosne, śmieje się jest pozostawiane samemu sobie, nikt się nim nie zajmuje, bo po co, skoro doskonale się bawi. To też jest programowanie, bo jeśli tylko zapłacze, pojawia się przy nim tłum opiekunów.
Z takiego programowania, ale już później w dorosłym życiu, powstała instytucja państwa opiekuńczego.

Czy od kiedy idea takiego państwa powstała, a przede wszystkim od kiedy została ona wcielona w życie w wielu krajach, ilość cierpiących, nieszczęśliwych, ludzi będących w niedoli się zmniejszyła? Wręcz przeciwnie – wzrosła. Mówią o tym statystyki.

Dlaczego?

Ponieważ ludzie nauczyli się grać. Udają ludzi nieszczęśliwych, bezradnych, aż w końcu faktycznie takimi się stają. Zwiększa się wiec ilość bezrobotnych, chorych, nieszczęśliwych. Nie dlatego, że nie ma pracy, lekarstw, sposobu na szczęście, ale dlatego, że ludzie tego podświadomie pragną.

  • Dlaczego okazanie współczucia natychmiast uszczęśliwia, dlaczego przestaje boleć? 
Bo człowiek czuje się zaakceptowany, doceniony, zauważony. Widzimy to u małych dzieci. Ta gra jest tam doskonale widoczna. U dorosłych jest to lepiej zakamuflowane, ale też widoczne.

Ludzie nauczyli się budzić w innych współczucie, ale nauczyli się je budzić poprzez grę. Mogliby być ludźmi szczęśliwymi, ale bardziej im się opłaca być nieszczęśliwymi. Mogą wtedy być bezczynni, nie muszą się starać, pracować, zabiegać, wysilać się. Mogą się lenić, mogą unikać bólu, bo ból pojawia się w ciężkiej pracy, ciężkim wysiłku fizycznym i umysłowym. Pojawia się we wspinaczce na wysoką górę, pojawia się w każdej zmianie, którą podejmujemy na ścieżkach życia. A ludzie wolą unikać bólu.

Ale unikanie bólu powoduje, że pojawia się go więcej … ? Tak, bo nieszczęście boli i to bardzo. Faktycznie boli i to jest już ból nieudawany. Ale taki się pojawia później, po czasie, no i ludzie się już do niego przyzwyczaili, jest już chlebem powszednim, wydaje się im, że bez bólu nie ma życia.

Ci, którzy wybrali nieszczęście, nie widzą radości w życiu, nie dostrzegają ich, bo nie chcą, nie lubią, wręcz zakazują sobie tej wartości. Jest ona wypierana nawet przez fałszywe religie i fałszywie religijne osoby.

Granie ludzi chorych, nieszczęśliwych powoduje, iż w końcu faktycznie ludzie tacy się stają. Jeśli gra się chorego, narzeka się, martwi się tym, to w końcu choroba się pojawia. Są psycholodzy, którzy twierdzą, że większość, zdecydowana większość nowotworów jest wywoływana mentalnie. Tak samo nadwaga, otyłość – wywołuje je nie tylko zła dieta, ale przede wszystkim głód emocjonalny.

Nieszczęście jest przyciągane, bo jest potrzebne ludziom do osiągania wygody, lenistwa, minimum socjalnego. Nieszczęście jest pożądane, jest szanowane, jest hołubione, np. w telewizji i prasie. Jest lubiane. Lubiani są nieszczęśnicy.

I jest też odwrotnie. Szczęśliwi ludzie nie są lubiani.

Szczęśliwi ludzie, ci którzy podśpiewują sobie pod nosem, są uśmiechnięci, radośni, zadowoleni z życia, wywołują napady szewskiej pasji u innych. Człowiek szczęśliwy jest radosny na co dzień, życie doskonale go bawi, nie potrzebuje dodatkowej zabawy, rozluźnienia się, ładowania się endorfinami w ekestremalnych sytuacjach i sportach, rozrywki, która zapewnia jedne z nielicznych radości w życiu. Szczęśliwy człowiek nie potrzebuje rozrywki by poczuć się rozluźnionym, zrelaksowanym, radosnym. To nieszczęśliwi ludzie potrzebują zabawy, by poczuć chwilową przyjemność, by zapomnieć - przynajmniej na chwilę o swoim nieszczęściu. Potrzebują seksu, rozrywek na światowym i coraz wyższym poziomie, potrzebują rzeczy, ludzi, pieniędzy, wrażeń, by zaspokoić potrzebę, by poczuć smak szczęścia. Ale ten smak szczęścia, to tylko chwilowa przyjemność. Wkrótce wraca szara, smutna, nieszczęśliwa codzienność. 

Z czego się tak cieszysz, dlaczego ci tak wesoło, skoro tu tyle nieszczęść? Jak możesz być wesoły w obliczu tylu nieszczęść? Itd. Takie pytania padają wobec szczęśliwych.

Wielu ludzi obciąża Boga nieszczęściami. Dlaczego Bóg na to pozwolił? Czy Bóg nie widzi, ilu ludzi cierpi, dlaczego niczego nie zrobi?

Tylko jak ma to zrobić, skoro ludzie się modlą o nieszczęścia, choroby, skoro takiego dokonali wyboru? Skoro te nieszczęścia wykreowali u siebie i innych, dlaczego miałby coś robić wbrew woli tych, których to dotyczy?

Jesteśmy kowalami swego losu, czyż nie? Skoro w określony sposób myślimy i postępujemy, to chyba jesteśmy. Jesteśmy, bo takich dokonujemy wyborów. Nasze życie to nasza odpowiedzialność, to nasze wybory. Dostajemy to, o co prosimy, może nieświadomi konsekwencji w przyszłości, ale jednak … Tak myślę.

Czego dotyczy 90% tematów rozmów między ludźmi? Przyjrzyj się temu. Przyjrzyj się, co bardziej twojego rozmówcę zainteresuje, twoje dobre zdrowie, czy twoja choroba? Twoje szczęście, czy nieszczęście? 

Jakich piosenek słucha ktoś, kto się zaprogramował na nieszczęście? Jakie są melodie i teksty tych piosenek? Oczywiście tacy ludzie znajdują tam nieszczęścia innych ludzi, poetów, muzyków. Łatwo się zidentyfikować z takim autorem, bo współczujemy wtedy sobie samemu z powodu naszego własnego nieszczęścia.Niektórzy, niecierpliwi nieszczęśnicy proszą wprost: "Zaopiekuj się mną!"

Właśnie w ten sposób się programujemy, w ten sposób się modlimy. Obserwujemy reakcję ludzi i później mówimy, opowiadamy, pokazujemy to, co wzbudza większe zainteresowanie u słuchacza, u rozmówcy. Jeszcze później potwierdzamy to w działaniach, usprawiedliwiamy wymówkami, itd.

Pomyśl! Wszyscy wiedzą jak dbać o zdrowie, jak się zdrowo odżywiać, że trzeba uprawiać ruch, a dlaczego tylko kilka procent ludzi to robi? Wszyscy wiedzą jak szkodliwe jest palenie, branie narkotyków, alkohol, a jak wielu ludzi z tych „dobrodziejstw” korzysta. Wszyscy wiedzą jak jeść zdrowo, jakich pokarmów unikać, by nie przytyć, jaki styl życia trzeba prowadzić, by być zdrowym, a jak niewielu to robi. Dlaczego?

Bo się nie opłaca mieć dobrego zdrowia. Bo dobre zdrowie nie wywołuje współczucia, nie jest przedmiotem o którym można rozmawiać. Nie wywołuje litości. Tak samo jest ze szczęściem w ogóle.

Ludzie okazują zainteresowanie innym człowiekiem poprzez współczucie, ale współczucie nie jest niestety miłością. Współczucie to nie jest empatia, choć większość ludzi tak to identyfikuje. Współczucie to tylko sympatia. Współczucie jest namiastką miłości, więc ludzie myląc te dwie rzeczy proszą, zabiegają o współczucie, tak naprawdę mając nadzieję na miłość. Tymczasem współczucie to nie miłość. Uzyskujemy w ten sposób tylko pomocną dłoń, jednak taka osoba nie staje się częścią naszej istoty, nasze nieszczęście jej nie dotyka, nie wpływa głęboko na nią. Bliżej miłości natomiast jest empatia.

Współczucie to również najczęściej gra. Tak naprawdę współczucie jest udawane, nieszczęście wywołuje u współczującego radość, oczywiście lepiej lub gorzej skrywaną, ale jednak radość. Często podświadomą radość.

Nieszczęścia powodują radość u przyglądających się im. Widać to bardzo często. Dlaczego jest tylu gapiów, gdy się zdarzy coś tragicznego? Dlaczego ludzie lubią oglądać walki byków, dlaczego tak doskonale się bawili w czasach rzymskich w Koloseum? Dlaczego tak dużo jest wojen, agresji na trybunach sportowych aren? Bo ludzi ekscytuje nieszczęście.

Czy ludzie współczują ofiarom? Absolutnie nie. Często nawet nie udzielą im pomocy. Dlaczego taka popularnością cieszą się filmy katastroficzne, sensacyjne, wojenne, filmy o ludzkich nieszczęściach? Ludzi to bawi, cieszy, raduje, ale też uczy postawy, która wyszukuje nieszczęść, wspiera je, ale i samemu uczy wykorzystywać. Ludzie wykorzystują nieszczęście jako kartę przetargową, argument, siłę przyciągającą współczucie, zainteresowanie, akceptację, docenienie, litość, czy przynajmniej możliwość bycia wysłuchanym przez innych.

Kim zatem są w ten sposób współczujący? Współczujący są złem, bo utwierdzają nieszczęśnika w tym, że obrana przez nich droga jest właściwa, bo wzbudza się w ten sposób zainteresowanie innych, jest się akceptowanym, powoduje wzrost poczucia własnej wartości. Tak się dzieje – ale jakim kosztem? Kosztem nieszczęścia.

Dlatego powinniśmy unikać współczujących, sytuacji współczucie wywołujących, bo wbijają w naszą podświadomość przekonanie, że nieszczęście jest bardziej opłacalnym w życiu stanem.

Stąd nieszczęścia przyciągają nieszczęścia, nieszczęśliwi przyciągają nieszczęśliwych. Ale też człowiek o postawie nieszczęśnika nie może przyciągnąć do siebie szczęścia, choćby chciał, bo przecież przyciągamy … poprzez to, kim się stajemy.

Jeśli chcemy zatem zaznać szczęścia, szczęśliwym trzeba się stać. Szczęśliwym jest tylko ten, kto mentalnie (a tak naprawdę, głębiej - duchowo) jest szczęśliwym.Tak samo bogatym będzie ten, kto bogatym jest mentalnie, itd. Nie ma innej drogi. Więc jeśli postępujesz jak nieszczęśnik, twoje myśli pełne są nieszczęść – to jak ma ci się szczęście przytrafiać. To jest niemożliwe. By się to stało, musisz się zmienić, musisz zmienić siebie. Nie zauważysz go, bo nie chcesz szczęścia zauważyć, choć jest blisko, choć jest obok. Nie zauważysz, póki się nie zmienisz, póki nie staniesz się szczęśliwy wewnętrznie.

Zastanów się zatem jakich ty dokonałeś wyborów. Ale by wyciągnąć ostateczne wnioski, odpowiedz sobie szczerze na pytania, które się pojawiły w tekście. Zastanów się, co ciebie interesuje, co jest przedmiotem twoich rozmów, jakie oglądasz filmy? Jakiej muzyki słuchasz, jakie są tam tematy tekstów? 

Czy interesujesz się ludźmi dlatego, iż wzbudzają twoje współczucie, nawet litość, że są w stanie opowiadać ci godzinami o swoich nieszczęściach? Czy też podziwiasz ich szczerze za to, że mimo przeciwności, takich jakich doświadczają przecież wszyscy, stali się ludźmi szczęśliwymi?

O, a to pytanie będzie miało chyba największą wartość:

Czego jest na świecie więcej, dobra czy zła, szczęścia czy nieszczęścia?

Dlaczego jest w tym pytaniu dużo wartości? Bo okazuje się, że szczęśliwi ludzie dostrzegają na świecie więcej dobra, więcej szczęścia, niż nieszczęśnicy. Czyli świat jest różny dla różnych ludzi, ale tylko dlatego, że różnie go postrzegają. Dostrzegamy to co chcemy zauważyć, a chcemy, gdy wewnętrznie tacy jesteśmy. Dostrzegasz dobro, dostrzegasz szczęście, gdy te rzeczy w tobie są, gdy taki jesteś, gdy takim się stałeś.

Zauważaj w takim razie dobro, szczęście i na nie zwróć baczniejszą uwagę. Obserwuj siebie, jak reagujesz, co myślisz, co robisz, jaki tak naprawdę jest twój ukryty cel.

Zrób sobie taki sprawdzian: poobserwuj jaki rodzaj uczuć wywołuje u ciebie biedny człowiek, ktoś kogo dosięgło nieszczęście. Czy jest to współczucie? Czy okazujesz tej osobie wiele miłości? Później sprawdź, czy taką samą miłość okazujesz osobie szczęśliwej, czy współodczuwasz jej szczęście? Okazuje się, że bardzo trudno współodczuwać razem ze szczęśliwym. Częściej pojawia się zazdrość, niż pozytywne uczucie. Czujesz się dobrze, gdy ktoś jest nieszczęśliwy i okazujesz współczucie, wobec szczęśliwych tak się nie dzieje. Powodem jest to o czym mówiłem wcześniej.

Zdaj sobie wreszcie sprawę, kto jest kowalem twego losu.

Zdaj sobie sprawę:

  • Kto decyduje o twoim szczęściu? 
  • Kto decyduje o twoim powodzeniu finansowym? 
  • o twoim powodzeniu w miłości, w relacjach z ludźmi? 
  • Kto decyduje o twojej biedzie? 
  • Kto decyduje o twoim zdrowiu? 
  • o twojej nadwadze? 
  • tematach rozmów z ludźmi? 
  • o rodzaju oglądanych programów telewizyjnych? 
  • o tematyce czytanych książek, rodzaju muzyki, której słuchasz?
  • o twoich pasjach?
  • o głębokości twojej empatii w stosunku do innych ludzi? 
  • Kto decyduje o twoich nałogach/
  • o tym, czy lepiej pobiegać, czy poleżeć przed telewizorem? 
  • Kto decyduje o tych sprawach i tysiącach innych?
Kto cię powstrzymuje przed zmianami, przed doskonaleniem siebie? Kto jest za wszystko, co dotyczy twego życia, odpowiedzialny?

I wreszcie: Której prośby ma Bóg wysłuchać, której twojej modlitwy: o szczęście, czy o nieszczęście?

Niektórych prawd ludzie nie chcą zaakceptować. Między innymi tej o naszej za wszystko odpowiedzialności. Nie chcą zaakceptować prawdy, że druga osoba nigdy nie jest odpowiedzialna za ich problemy. Wygodnej im wierzyć, że ktoś inny jest winien, że państwo, że otoczenie, miejsce urodzenia, zbieg okoliczności, kultura, pogoda, sytuacja gospodarcza, Bóg … tylko nie oni. Stąd się bierze niekończące się narzekanie. Wynika ono z ciągłego poszukiwania winnych i ze zrzucania odpowiedzialności. To jest łatwe.

Pamiętaj więc o tej prawdzie:

Druga osoba nigdy nie jest odpowiedzialna za twoje problemy. Nigdy nie proś więc o współczucie.

Nie proś, gdyż się uzależnisz od grania roli nieszczęśnika. Nieszczęście stanie się treścią twego życia i naprawdę zyskasz powody do narzekań. Zrujnujesz przy okazji swoje zdrowie, skrócisz życie, doświadczysz wielu cierpień, nauczysz tej postawy innych, poszerzysz w ten sposób krąg nieszczęść.

A to na koniec:

Nie próbuj zmieniać świata, bo Ci się to nie uda i będziesz nieszczęśliwy. Zmień siebie – to będzie początkiem twego szczęścia i początkiem szczęśliwego świata.


Tylko szczęśliwi ludzie mogą budować szczęśliwy świat.


Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są moderowane.