środa, 26 lutego 2014

Przegapiłeś koniec świata?

Nieoczekiwany koniec oczekiwanego końca świata
Prawie wszyscy przegapili koniec świata – tylko ja go zauważyłem. Może dlatego, że ten koniec był dokładnie taki jakiego się spodziewałem, a większość ludzi oczekiwała czegoś bardziej spektakularnego. Ale to wszystko nieważne – ważniejsze, iż po tym nie telewizyjnym, niespodziewanym, niespektakularnym końcu nastąpił początek nowego.
Oczekiwano fajerwerków, olbrzymich wybuchów wulkanów, topienia się ziemi w olbrzymich płomieniach, powstania olbrzymiej dziury pod nogami do której wszystko będzie się zapadać, spodziewano się czegoś na kształt tsunami, z tym, że stukrotnie większego, że nagle fale niszczycielskiego porozumienia trzech oceanów zaleją nas tysiącmetrowej wielkości masą wody, a to co z tego pozostanie rozwieje wiatr, w którym połączą swoje siły tornada, tajfuny, cyklony, huragany.
I tego wszystkiego oczekiwano na ekranach telewizorów, spodziewano się telewizyjnej transmisji z końca świata.
A ŚWIAT SIĘ SKOŃCZYŁ, Z TYM, ŻE NIKT TEGO NIE ZAUWAŻYŁ.
Nie zauważyła go telewizja, inne media, nie zauważyli tego nie tylko przeciętni ludzie, nie zauważyło tego wielu wpływowych ludzi. Nie zauważyło – albo nie chciało zauważyć.
Dlaczego? Bo ten koniec nie miał wymiaru komercyjnego. Nie można było na końcu starego świata niczego zarobić – nawet centa, nawet grosza.
I to jest jedna z bardzo złych wiadomości, dla tych, którzy chcą na wszystkim zarabiać, bo to moje niniejsze obwieszczenie, zapowiada same dobre rzeczy, ale jedną złą – od tej pory wiele rzeczy będzie się gorzej sprzedawało, bo ludzie nie będą tego tak potrzebować, nie będą tego tak „łykać” jak reklamy na ekranie telewizora.
Dlaczego? Bo to co teraz następuje to nie rzeczy na sprzedaż, lecz inna świadomość. A świadomości nie da się sprzedać, nie da się jej w ogóle opakować, nie da się jej zmierzyć, zważyć, wycenić, wysłać, przesłać, wyprodukować. Nie można jej zobaczyć, porównać, wystawić na ladzie, nie można pokazać na ekranie telewizora. Nie może być przedmiotem targów, sporów, nie można się jej nauczyć, nie można o niej wyczytać, bo nie jest wiedzą, inteligencją, mądrością, filozofią, ideą – w sumie jest niczym. Nie można jej zmaterializować, ani zdematerializować, nic  nie można z nią zrobić. Nie ma  żadnego utylitarnego zastosowania, ale jednak zmienia wszystko, zmienia człowieka, który ją posiadł i to na zawsze.
Naprawdę nastał nowy świat. Zupełnie inny świat. Lepszy. Tylko od ludzi zależy, czy stanie się światem idealnym, doskonałym, na ile oczywiście istnieje i będzie istnieć coś doskonałego.
ALE …
Ten nowy – zmieniony świat, to czas innej świadomości. Tego ludzie nie zauważyli, bo nie tego się spodziewali, nie spodziewali się tak małej, tak błahej, tak niematerialnej, tak niewidocznej, tak nic nie znaczącej rzeczy, tak nieistotnej – wydawałoby się – zmiany.
Co się zmieniło? Czy istniały jakieś zapowiedzi „takiej odmiany świata”?
Tak, Indianie nie znali filmów katastroficznych, więc przewidywali koniec, ale nie taki, na jaki nastawiły nas media. Zresztą w wielu przepowiedniach, między innymi Nostradamusa mowa była o tym, że Koniec Świata nie koniecznie musi być ostatecznością wszystkiego, wręcz przeciwnie w każdej przepowiedni była nadzieja, że to jak się stanie jest pewnym wyborem ludzi.
I tak się stało teraz. Ludzie – wystarczająco dużo ludzi – odmieniło siebie, odmieniło w ten sposób sporo wokół siebie, by dana nam została szansa czegoś dużo lepszego.
Czym się zatem różni ten nowy świat od tego starego?
Różnica jest ogromna, zasadnicza, nawet powiem spektakularna, choć tego na pozór nie widać – jeszcze nie wszędzie widać.
Otóż ten nowy świat jest światem na tak. Tak, na TAK. Wszystko w nim będzie i już jest na TAK. Nie będzie w nim: nie.
TAK.
Co to oznacza? Wow, wooooooooooooooooooow! Czyżby, aż tak wiele?
Tak oznacza zrozumienie, wnioski, naukę z poprzedniego świata, oznacza, że  przerobiliśmy lekcję i powoli, krok po kroku odmieniamy siebie, nasze życie i … wszystko wokół się odmieni. Na pewno.
Do tej pory świat był na „nie”. Było „nie” dla wojny, „nie” dla nieszczęść, „nie” dla choroby, „nie” dla biedy, było mnóstwo różnego rodzaju NIE i mieliśmy w związku z tym, rzeczy, których nie chcieliśmy. Mieliśmy wojny, strachy, lęki, zmartwienia, nieszczęścia i małą nadzieję na zmianę. Mieliśmy za to mnóstwo komercji, gonitwy za centem, groszem, za rzeczami, za materialną stroną życia, rządziły nami pieniądze i ludzie nastawieni tylko na pieniądze. Śniły nam się kredyty, banki, fortuny, ale częściej długi, „czarne dziury”. Na twarzach, na ulicach, w mediach, królował zaś smutek. Nie był chciany, a jednak było go więcej niż radości.
Okazało się, że świat na „nie” sprzyjał kreowaniu większej ilości zła, niedobrych rzeczy, nieszczęść. Tak naprawdę okazywało się, że im więcej się modliliśmy o to czego nie chcieliśmy, to więcej tych rzeczy mieliśmy, więcej ich pojawiało się w naszym życiu.
Konsekwencją było nieszczęśliwe życie większości ludzi, smutek, zamiast oczekiwanej radości.
Świat na tak oznacza życie w miłości, oznacza więcej wolności, szczęścia, ufności. Oznacza akceptację, oznacza nastawienie na tak dla wszystkiego, również dla tych z pozoru złych rzeczy.
Tak, właśnie na tym polega różnica.
TAK, bo tak oznacza po prostu taaaaaaaaaaaaaaak. Oznacza zrozumienie, świadomość. Tak jest bez walki, przy tego rodzaju tak nie musimy niczego udowadniać.  Akceptacja, wszystko na tak, oznacza zgadzanie się nie tylko na dobro, na dobre, oczekiwane rzeczy, oznacza również tak na zło. Bo zło jest nieodłączną stroną dobra, bo nie byłoby dobra bez zła, bo nie byłoby rozwoju, zmian, nie byłoby piękna bez brzydoty, nie byłoby gór i dolin, nie byłoby nagrody i kary, nie byłoby bogactwa i biedy, poezji i chłamu, muzyki i zwykłego hałasu, zdrowia bez choroby. Nie byłoby światła, bo gdzież mielibyśmy go zauważyć, gdyby nie ciemność. Wszystko ma swoją lewą i prawą stronę, wierzch i spód, awers i rewers – wszystko. I to jest piękne, i to jest potrzebne.
Ale … okazuje się, że akceptacja zła jako przeciwieństwa dobra sprawia, że zło, że problem znika. Akceptacja to jest zwiększanie pola miłości, znika wtedy strach, powstaje więcej miłości.
Wypełniając siebie tak, wypełniamy się miłością.
Świat przepełniony miłością zamiast lęków, strachów, wojen jest bardzo oczekiwanym światem i ta zmiana ze starego świata – świata braków dobrych rzeczy, a nadmiaru tych złych – niechcianych, jest bardzo spektakularnym wydarzeniem. Jest wielkim wydarzeniem.
Zauważ! Nie staczając żadnej bitwy, nie prowadząc żadnej wojny, nie walcząc, mało tego, nie tylko nie walcząc, to jeszcze nikogo specjalnie nie przekonując osiągamy cele, którym do tej pory trzeba było poświęcić wiele ofiar, najczęściej wielu ofiar krwi, bólu, kolejnych nieszczęść. Stary Świat i stare przekonania mówiły, że wszystko musi się urodzić w bólu, z falą przemocy, podrzynaniem gardeł, ogniem, rewolucją, gilotynowaniem starej władzy, starego porządku i stąd oczekiwanie na wybuchy, na  hałas, na zamieszanie, na strach, oczekiwanie na bardzo spektakularne – „telewizyjne” rzeczy.
A tu cisza, spokój – a tu jednak Nowy Świat, a tu zamiast spektakularnego końca, cichy, spokojny, łagodny POCZĄTEK i może dlatego, nikt go nie zauważył.
Tak, oznacza świat bez wojen, bez walki, bez sporów … bez oczekiwań.
Jak to bez oczekiwań?
Oczekiwać można było tylko rzeczy materialnych, tych, które szczęścia nie zapewniały, a skoro wszystko jest w nas, to po co oczekiwać. Wystarczy udać się do domu, a tam wszystko czeka. Chodzi też o to, by nie mieć tego typu oczekiwań, że przez walkę coś osiągniemy. Wystarczy akceptacja, np.
  • Akceptuję, że widzę zło, bo jest ono po to, by mnie czegoś nauczyć, by zapewnić mi doświadczanie na zasadzie kontrastu. To tak jak ze światłem i ciemnością. Istnieje światło, ciemność nie istnieje, a jeżeli widzę ciemność – to tylko złudzenie, to brak światła. Tak samo jest ze złem – zło to brak miłości, to strach, lęk, akceptując to wyrażam poparcie dla miłości. Akceptując coś złego osłabiam to, zło znika, zostaje zastąpione tym co realnie ma znacznie większą siłę.  Do tej pory walcząc ze złem wzmacnialiśmy je. Okopywało się ono na swoich pozycjach, uzbrajało w takie rodzaje broni, które przeciwko złu wytaczaliśmy. Nie dość, że go nie mogliśmy pokonać, to jeszcze często mieliśmy wrażenie, że to ono nas pokonało. Stąd zmartwienia, stresy, wyrzuty sumienia, obwinianie, poczucie klęski, no i stąd ofiary, choroby, rany, śmierć.
Życie na tak to życie we wdzięczności, życie w nieustannej ciekawości, to życie w wolności, to spontaniczne życie w teraźniejszości. Tak, to teraz, to radość, to współodczuwanie, to obserwowanie, słuchanie, to autentyczność, a nie gra. Przeszłość to historia tak, ale i historia odmienionych „nie” na „tak”, a przyszłość to już same tak. Najważniejsza jest teraźniejszość, najważniejsze jest Twoje takw tej chwili, bo tylko tak w tej chwili kreuje. Przeszłe i przyszłe nic nie kreują …
I wbrew pozorom tak nie stwarza więcej nudy, bo radość, szczęście, miłość, wolność, nie są nudne, bo życie na tak, to życie w wolności wybierania. Tak to zawsze wybór między dwiema opcjami, miedzy dwoma przeciwieństwami.
Nawet jeśli zawsze wybieramy tak, to tej drugiej strony doświadczamy, widzimy ją, mamy świadomość jej istnienia, bo wszak doświadczamy ciemności, smutku, śmierci, ale w tym samym zdarzeniu, dzięki tak, doświadczamy też nadziei, wiary, miłości, a przede wszystkim wolności od strachu.
Nie będzie to nudne, bo zabawa stanie się czymś codziennym, nie tak jak do tej pory, czymś świątecznym, traktowanym jak lekarstwo, czymś kojącym odświętnie nasze smutki i bóle.
Radość będzie treścią życia, celem życia, bo radość wynika z miłości, z wolności. Radość wynika z życia na tak.
Co jestem w stanie zaakceptować?
Wszystko.
Dlaczego to akceptuję?
Przecież źli ludzie wyrządzają mi krzywdę i innym! Akceptuję, bo jest to najlepszy sposób, by ten problem zniknął. Problem wynika z braku naszej miłości, z naszego braku odpowiedzialności. Gdy pojawi się nasza za wszystko odpowiedzialność zniknie strach, a więcej miłości zlikwiduje pole dla strachu. I okazuje się, że nie podejmując wojny, walki, tak wiele osiągamy, i tak już powinno zostać. Nieważne co się komu teraz będzie opłacało, akceptujmy to, zacznijmy żyć wyborami na tak.
Ten stary świat się skończył, a nowy już taki będzie – będzie światem na tak.
Poproszę o to innych ludzi. Gdy u nich pojawi się świadomość, gdy zrozumieją, gdy również się wypełnią tak,  zniknie strach, pojawi się więcej miłości, pojawi się samoistne zdrowie, pojawi się naturalne, harmonijne życie, naturalne odżywianie.
Życie na tak, to powrót prawd, to powrót naturalnych praw rządzących światem, to odejście od rządzy pieniądza, od rządzy władzy nad innymi, nad zwierzętami, nad pogodą, nad światem. To zupełnie inna świadomość, to wyjście z nieświadomości do świadomości. To dostrzeżenie tego, że tak naprawdę urodziliśmy się ze wszystkim czego nam potrzeba i że to wszystko mamy i że niczego nie musimy poszukiwać, niczego wielkiego osiągać, wkładać we wszystko ogromnego wysiłku. To świadomość że nie musimy gonić, brać udziału w wyścigu, nie musimy konkurować, niczego komukolwiek zabierać, ani nawet niczego materialnego dawać …
Dlaczego? Bo materia nie istnieje. Wszystko jest energią, a rzeczy są jedynie iluzją powstałą w miejscach nagromadzenia się większej ilości energii. Energię „przestawiamy” naszymi myślami – zresztą myśl też jest energią i dlatego gonitwa za pieniądzem, za rzeczami to gonitwa za iluzjami, zresztą skutecznie zamienianymi w mrzonki poprzez często używane przez nas „nie”, oraz poprzez wszechobecny strach.
Tak likwiduje mrzonki, bo daje świadomość prawdy i sprawia, że zaczynają się liczyć istotne prawdy, a nie kłamstwa wynikające z oficjalnych nauk, reklam i naszych własnych przekonań.
Czy są jakieś oznaki, jakieś sygnały, które by pokazały, że to co mówię jest prawdą?
Jest ich mnóstwo. Z tym, że nie zobaczysz naukowych dowodów, ani nie zobaczysz ich na ekranie telewizorów, nie podpowie ci o nich logika, bo te sygnały pochodzą z zupełnie innych źródeł niż umysł. A to źródło bije w tobie, możesz mieć od niego mnóstwo sygnałów, ale musisz przestać gadać, a zacząć słuchać, powinieneś się rozluźnić, przestać żyć w hałasie.
Zastanawiałem się niedawno, dlaczego prawie zawsze zrzucamy winę na innych, dlaczego tyle narzekamy?
Doszedłem do wniosku, że skoro sami kreujemy myślami nasz świat, to przyjmijmy za to wreszcie odpowiedzialność i zobaczmy na świecie więcej pozytywów, zobaczmy więcej posadzonych drzew, więcej miłości, więcej dobra, więcej uratowanych lasów, więcej szczęśliwych Indian, ludzi wolnych od niewoli, zobaczmy siebie bardziej szczęśliwymi. Zacznijmy od siebie. Przepełnijmy siebieTAK.
Narzekając, wizualizując niechciane rzeczy sami je tworzymy, budując tym samym następne powody do następnych narzekań, do utyskiwań nad złem świata. Nie narzekajmy, bo sami taki świat tworzymy.*
Zmieńmy siebie, zmieni się świat.
Stańmy się na tak w działaniach, myślach, postawie, zmieniając siebie zmienimy świat o który nam tak bardzo chodzi. Wahadło wreszcie jest we właściwym położeniu. Nie ma na co czekać.
Wiele rzeczy do tej pory przegapiałeś/przegapiałaś szukając, goniąc, pragnąc, robiąc, usiłując zdobywać, a tak naprawdę wystarczy się rozluźnić i być na tak.
Nie ma żadnego, tym bardziej jakiegokolwiek magicznego znaczenia, fakt, iż ten tekst jest kolejnym 250 tekstem na moim blogu. Podkreślam to tylko  z czysto statystycznego powodu.
Piotr Kiewra

* Tutaj masz dowód: zrezygnowałem z publikacji tekstu, bo był za bardzo na nie i właściwie po napisaniu go dostrzegłem świat na tak. Był to wynik nieprzespanej nocy, był to sygnał intuicji, że cos zrobiłem nie tak i wtedy przyszła wiadomość o tak. Zamieszczam go w wersji PDF, odczytasz go jeśli zechcesz, chociaż go nie polecam, bo jest na nieZabawa w Boga

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są moderowane.