środa, 26 lutego 2014

„Postęp” w rolnictwie

Pamiętam z czasów mojej nauki w szkole podstawowej zadania, jakie stawiali nam nauczyciele. Jednym z nich było ćwiczenie wyobraźni. Mieliśmy w formie pracy plastycznej, wypracowania, lub wypowiedzi ustnej, opisać jak wyobrażamy sobie świat za kilkadziesiąt lat. Ponieważ postęp w wielu dziedzinach już wtedy był ogromny, to wymyślaliśmy niestworzone rzeczy. Wyobrażaliśmy sobie człowieka na gwiazdach, podróże w czasie, różnego rodzaju wynalazki.
Przez następne prawie pięćdziesiąt lat życie weryfikowało kreatywność naszych młodych umysłów. Niegdysiejsi uczniowie na własnej skórze byli i są w stanie się przekonać, co potrafi człowiek, jego myśl twórcza.
W wielu dziedzinach nasza wyobraźnia jednak okazała się być ograniczoną – postęp okazał się znacznie większy. W wielu innych, nasze dziecięce marzenia, szły znacznie dalej i – być może – trzeba będzie kilkudziesięciu następnych lat, by te pomysły doczekały się realizacji.
Jest jednak wiele dziedzin naszego życia, w których zanotowaliśmy regres, albo postęp był pozorny. Jedną z nich jest … rolnictwo.
Jest to regres z bardzo szerokim konsekwencjami dla naszego zdrowia i zdrowia następnych pokoleń.
I już słyszę krzyki podnoszone przez wielu: „jak to, czyżbyś nie zauważał, że dzisiaj rolnictwo jest dużo bardziej wydajne niż kiedyś?”, „przecież rolnicy dzisiaj osiągają, tyle to a tyle kwintali z hektara, krowy produkują tyle, to a tyle hektolitrów mleka, dzisiaj z hektara uzyskujemy, tyle to a tyle ton jabłek, itd. Padają liczby, przytaczane są tabele, porównania – dowody wydają się potwierdzać moją przegraną.
Ale ja twierdzę z uporem maniaka, że postęp w rolnictwie jest tylko pozorny, albo, że nie dokonało ono żadnego postępu, lub wręcz nawet zrobiło milowy krok wstecz.
Moim zdaniem dane liczbowe przytaczane przez samo rolnictwo, przez instytucje zajmujące się statystykami wprowadzają ludzi w błąd. Same dane na temat produktywności na pewno są rzetelne, ale akurat one nie mówią nam o postępie, nie mówią nam prawdy. Ważniejsze statystyki są natomiast przemilczane, nawet ukrywane. Sami rolnicy chełpią się wzrostem produktywności, postępem, a tymczasem to m.in. oni, poprzez ten pozorny postęp są odpowiedzialni za pogorszenie się kondycji zdrowotnej społeczeństw, za intensywny wzrost różnego rodzaju schorzeń.
Gdyby się ktoś o to pokusił (zresztą są już takie zestawienia), to mógłby wykazać nawet, że wzrost produktywności rolnictwa jest wprost proporcjonalny do stopnia powiększającej się dewastacji zdrowia ludzi, do wskaźników rozwoju chorób cywilizacyjnych, do wielkości problemów z nadwagą i otyłością.
Świat trąbi, że wzrost produktywności rolnictwa przyczynił się do znacznego ograniczenia widma głodu na świecie, ale mało kto zauważa korelację z innym wskaźnikiem, że w tym samym czasie nastąpił znaczny wzrost zachorowalności na choroby cywilizacyjne.
Cieszymy się statystykami pokazującymi postęp rolnictwa, podczas gdy rolnictwo stało się tak naprawdę jednym z największych trucicieli, wprowadzającym do organizmów ludzi i zwierząt tony toksycznych substancji i wywołujących w ten sposób wiele problemów ze zdrowiem. Nie to jednak miałem wykazać, ten minus wydają się wszyscy zauważać. Również rolnicy skłonni są, by to przyznać.
Chcę wykazać dlaczego rolnicy nie powinni się cieszyć tym postępem, a raczej powinni mieć wyrzuty sumienia. Powinni to zauważyć lekarze, naukowcy, a w większości się to nie dzieje. Tylko niektórzy to zauważyli i biją na alarm.
Otóż dlaczego uważam, że rolnictwo zrobiło wielki krok wstecz?
Ponieważ kosztem większej ilości kwintali, ton, hektolitrów, nastąpił znaczny spadek wartości produkowanej przez rolnictwo żywności i surowców dla przemysłu przetwarzającego produkty rolne na żywność.
By zwiększyć plony rolnicy sypią do gleby nawozy zawierające trzy główne składniki – azot, fosfor i potas, podczas gdy roślina potrzebuje co najmniej pięćdziesiąt kilka. W ten sposób, poprzez intensywne rolnictwo, wyjałowiono gleby. Oczywiście osłabione w ten sposób gleby nie są w stanie wyżywić roślin, więc te chorują. Reakcją na to było zwiększenie ilości środków chroniących rośliny, ale to przyczyniło się do skażenia produktów chemią. Dzisiaj plony rolnicze: zboża, owoce, warzywa zawierają kilka – kilkadziesiąt razy mniej składników mineralnych, pierwiastków śladowych, witamin i innych składników bioaktywnych. Nie może im tego dostarczyć gleba, bo ich nie ma. Krzem jest wytrącany przez odkwaszanie gleb wapnem, brakuje manganu i dziesiątek innych ważnych składników. Intensywne rolnictwo dawno ich tego pozbawiło.
W jaki sposób wata na której uprawiane są pomidory może dostarczyć im 52 do ok. 100 potrzebnych im składników mineralnych?
Co prawda rośliny zawierają odpowiednie ilości białek, tłuszczów i węglowodanów, ale te akurat składniki nie są tak istotne dla ludzkiego zdrowia. Te składniki możemy zdobyć zjadając śmieci, odpadki. Dosłownie. Natomiast brak minerałów, witamin, pierwiastków śladowych osłabia odporność roślin, a mniejsza odporność roślin, to mniejsza odporność zjadających je ludzi. Stąd choroby, stąd otyłość.
Problem pogłębia jeszcze przemysł spożywczy, ograbiając z potrzebnych składników przetwarzane płody rolne. Pogłębia długie przechowywanie, transport.
Dzisiaj ludzie więcej jedzą, bo w spożywanej żywności brak składników odżywczych. Intuicyjnie nasze organizmy domagają się większej ilości pożywienia, by nadrobić braki. Organizmy reagują spadkiem odporności, a więc większą ilością chorób, ale i nadwagą, i otyłością.
Koło się zamknęło. Zamiast postępu – regres, zamiast lepiej odżywionych ludzi, więcej niedożywionych. Dzisiaj otyłość – w dużej części – jest wskaźnikiem nie nadmiaru spożywanej żywności, ale wręcz przeciwnie – niedożywienia. Z tego względu, dzisiaj najbardziej otyłe społeczności można uznać też za najbardziej niedożywione.
Produktywność rolnictwa wzrosła kilka, do kilkudziesięciu razy, ale w tym samym czasie wartość składników istotnych dla naszego zdrowia, w tych samych produktach, zmniejszyła się kilka, do kilkudziesięciu razy. Czy to jest postęp?
Zawartość składników odżywczych, np. wit. B6,  spadła tak drastycznie, że dzisiaj, by dać organizmowi to samo, co kilkadziesiąt lat wstecz, trzeba by spożyć znacznie więcej tych produktów.
Tabelka ilustrująca różnice w zawartości składników odżywczych w produktach rolniczych. 

Kiedyś zjadając kilogram bananów dostarczaliśmy tyle samo składników co dzisiaj zjadając 20 kilogramów. Czy to jest postęp? Czy możemy zjeść 20 kg bananów dziennie? Czy możemy zmieścić w naszych żołądkach, kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt razy więcej owoców, warzyw i innych produktów, by zaspokoić braki?
Jakie są konsekwencje zdrowotne tych braków? To wiedzą już chyba wszyscy, część doświadczyła tego na sobie, i to mimo „zdrowego” sposobu odżywiania.
W ten sposób pojmowany rozwój rolnictwa spowodował dzisiaj potrzebę suplementowania organizmów potrzebnymi składnikami. Jednak czynią to tylko ci bardziej świadomi, ci, którzy interesują się swoim zdrowiem, podejmują działania na rzecz profilaktyki zdrowia. Wiedzą, iż brak składników bioaktywnych w żywności prędzej, czy później zaowocuje spadkiem odporności i chorobami, otyłością.
Ci ludzie są świadomi tego, iż gram profilaktyki teraz, uchroni ich w przyszłości  przed kilogramami lub tonami leków.
Więc działają. Poszukują wiedzy i działają.
Ci ludzie biorą odpowiedzialność za swoje zdrowie we własne ręce, bo oprócz tego, że nie mogą już dzisiaj zaufać wielu instytucjom za zdrowie odpowiedzialnym, to nie mogą zaufać też rolnictwu.
Dzisiejsza produktywność rolnictwa świadczy raczej o jego upadku niż postępie, bo dokonuje się to kosztem zdrowia miliardów ludzi na świecie.
Temat jest obszerny, wielowątkowy, więc do tematu na pewno wrócę w wielu innych tekstach. Nie poruszyłem tu tematu lobby mleczarskiego, lobby mięsnego, manipulacji reklamami i pseudonaukowymi faktami. Nie poruszyłem także tematu „postępu” w hodowli zwierząt i wynikającego stad postępu w „uzdrawianiu” ludzkości. Nie mówiłem o „postępie” rolnictwa z punktu widzenia ekonomii … Przyjdzie na to czas.
Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są moderowane.