środa, 26 lutego 2014

Jedzenie oczami, czyli jak przestać być „na diecie”

Ostatnio dość często ludzie mnie proszą: Piotr, ustal mi dietę, powiedz mi co mam jeść.
Czasem muszę się długo tłumaczyć, dlaczego nie ustalam diet. Mówię wtedy tak:
Wyobraź sobie, że bierzemy do ręki kartkę i długopis, idziemy do lasu i pierwszej napotkanej tam sarnie ustalamy dietę. Piszemy dla niej, co ma jeść na śniadanie, co na obiad, kolację. Piszemy jej, ile ma jeść, czego ma nie jeść, kiedy popijać, czym popijać, jak ma panierować kotlety, ile pieprzu i soli nasypać, i jak długo gotować. Mówimy jej czego się wystrzegać. Rozpisujemy jej to na dni tygodnia, robimy tabelki, liczymy kalorie, wyliczamy ilość węglowodanów, tłuszczów, białek … i obserwujemy jej oczy.
I pytam wtedy swojego rozmówcę: I co widzimy w tych oczach? A on odpowiada:zdziwienie. Tak, tak, to nie ma sensu. Nie nauczymy sarny żadnej diety, bo ona nie stosuje czegoś takiego jak dieta. Nie potrzebuje tabelek w Excelu, wagi, żadnych zasad, nie potrzebuje kartek papieru, nie potrzebuje naszej pomocy – może co najwyżej zjeść pozostawioną jej kartkę z rozpisaną przez nas dietą i jeszcze długo potem będzie się śmiała z naszej naiwności.
Czyli, nie robię tego, nie rozpisuję diet. Bo sam nie stosuję czegoś takiego jak dieta. Niewiele o jedzeniu myślę, po prostu jem. Nie jest to żadna dieta, czyli żaden zestaw reguł. Owszem, dzisiaj – by tak było – trzeba zastosować kilka reguł, dzięki którym odrzuci się reguły narzucone nam przez cywilizację.
I właśnie dzisiaj chcę ci powiedzieć, jak odrzucić reguły, przy pomocy kilku czasowo stosowanych zasad. Chcę ci powiedzieć o tym, żebyś zapomniał o wszelkich dietach, tabelkach, przelicznikach i naukowych terminach, typu: kalorie, węglowodany, białka, witaminy, itd.
Te zasady są potrzebne czasowo, by się nauczyć, a właściwie przypomnieć, to co stosuje sarna i później trzeba je również odrzucić, bo będą już niepotrzebne. Dla saren jest z tym dobrze, tobie też będzie, ale będziesz miał trudniej niż one w lesie, bo za dużo myślisz na ten temat. Sarny nie myślą o jedzeniu, mają więcej czasu na aktywność ruchową, na medytację, na zgłębianie duchowe, na filozofię, na poezję, hi hi, ty natomiast za dużo myślisz o dietach, o przepisach, w ogóle o jedzeniu. Chcę cię nauczyć czegoś zupełnie innego, a więc do rzeczy …
Dla wielu osób odżywiających się w większości przetworzoną żywnością, serwowaną przez gospodynie domowe, babcie, żony, jadłodajnie, bary, restauracje, stołówki, czy przygotowywane samodzielnie, dieta instynktowna* jest czymś zupełnie kosmicznym, czymś niezrozumiałym, czymś nieprzystającym do współczesnej rzeczywistości.
Dlaczego?
Ponieważ dzisiaj ludzie kierują się smakiem potraw. Zaznaczam smakiem potraw, czyli smakiem potrawy przyrządzonej z wielu składników, ugotowanej, usmażonej, przyprawionej, często z dodatkiem wzmacniaczy smaku.
Kierowanie się smakiem potraw nie ma nic wspólnego z instynktem, w którym to potrzeby ciała w postaci instynktownego pociągu, chęci na coś konkretnego kierują w stronę określonych produktów. Natomiast smak to przypadkowość w doborze potrzebnych ciału wartości odżywczych, co w większości przypadków skutkuje niedoborami składników bioaktywnych, a nadmiarem tych energetycznych i budulcowych. Czyli, z jednej strony, to niedożywienie bioaktywnością, a z drugiej przekarmienie energią i białkiem. Skutek jest najczęściej widoczny w postaci nadwagi, otyłości, cukrzycy, osteoporozy, zakwaszenia organizmu, wielu innych chorób, w tym wszystkich tzw. cywilizacyjnych i przewlekłych.
Różnica jest kolosalna, bo smaczne niekoniecznie oznacza zdrowe i potrzebne, częściej zaś jest równoznaczne z zaśmiecaniem, czyli jest przyczyną chorób. Jest to wynik sfałszowania naturalnych smaków produktów, przyprawami, wzmacniaczami smaku, solą, cukrem, przetwarzaniem.
Instynkt kieruje bezbłędnie w stronę tego co jest organizmowi potrzebne.
Jednak działa on tylko odnośnie odżywiania się naturalnymi produktami, nieprzetworzonymi, nie przyprawianymi, nie zmieszanymi i całościowymi, czyli takimi jakie występują w naturze.
Instynkt kieruje w stronę produktów, na które mamy ochotę a  nie wiemy dlaczego. Nie dlatego, że są smaczne, ale z powodu tego, że „cieknie ślinka” na sam widok takich rzeczy. „Zjadamy” je oczami. Instynkt wybiera pokarmy z wielu dostępnych na tej właśnie zasadzie, choć w przyrodzie  wśród zwierząt jest to najczęściej skorelowane z naturalnym występowaniem, pojawianiem się w określonych porach roku określonych produktów. Kiedyś u człowieka było podobnie.
Smak kieruje w stronę nawyków ukształtowanych przez kucharzy. Instynkt kieruje w stronę potrzeb organizmu. 
Mamy ochotę na niektóre rzeczy, choć nie wiemy dlaczego. Małe dzieci potrafią zjadać tynk, ziemię, dopóki nie „wydorośleją”, czyli poprzez wychowanie, system zakazów, nakazów, ktoś im wytłumaczy, że tynku się nie je. Tak samo jest u kobiet w ciąży. Pojawiają się zachcianki, to na to, to na tamto. Odzywa się instynkt. Krowy liżą ściany murowanej obory, jeśli brakuje im wapnia, dzikie zwierzęta potrafią pokonać setki, tysiące kilometrów w poszukiwaniu potrzebnych im minerałów. Kiedyś podobnie było z ludźmi.
Instynkt w dzisiejszych czasach jest tłumiony przez nawyki kulinarne, przez przetwarzanie żywności, przez leki, suplementy dostarczające składników, które w naturze są dostępne w określonych produktach – warzywach, owocach, orzechach i innych produktach.
Dlaczego mówię o diecie instynktownej?
  • Bo instynkt prowadzi do zdrowia, natomiast kierowanie się smakiem prowadzi do chorób, nadwagi, otyłości.
  • Instynkt nie wymaga wiedzy, znajomości zasad dietetyki, przeliczania kalorii, zliczania składników odżywczych, stosowania tabel, przeliczników, Excela, itd.
Czy jest coś pośredniego miedzy instynktem, a współczesnym sposobem odżywiania opartym na smaku?
Jest nim odżywianie oparte na dużej wiedzy z zakresu dietetyki, składu pokarmów. Jednak nigdy nie jest tak doskonałe jak naturalny instynkt, ponieważ często mylimy się w ocenach, kierujemy się fałszywą wiedzą, nie mamy wszystkich danych, by ustalić czego organizm potrzebuje. Potrzeby różnych organizmów są różne, więc i ustalona dieta może nie być właściwa. Natomiastinstynkt nigdy się nie myli.
W jaki sposób obudzić instynkt?
  1. Ponieważ instynkt pracuje dobrze tylko wtedy, gdy jemy produkty naturalne, nie przetworzone (przede wszystkim surowe), całościowe i nie zmieszane, więc to jest pierwszy warunek. Takie właśnie produkty należy wybrać. Spełniając ten warunek wracamy do naturalnego odżywiania. Jednak ponieważ żyjemy w określonym otoczeniu jest on trudny do zrealizowania i dlatego wymaga nieczułości na argumenty „przychylnych” nam osób, wymaga odwiedzania innych sklepów, czasem znajomości z wiejskim, zaufanym gospodarzem, poszukiwania dzikich produktów, wymaga kreatywności. Mój przykład i przykład wielu witarian, wegetarian, wegan, frutarian, świadczy, że jest to możliwe.
  2. „Jeść oczami”, czyli spośród wszystkich dostępnych produktów spełniających powyższy warunek, wybieramy ten, na który mamy największą ochotę, na którego widok najbardziej ślinka cieknie. Wymyśliłem ten termin, bo jest to przydatne w doborze produktów podczas zakupów w markecie, czy na bazarze, lub przy tzw. szwedzkim stole.
  3. Jemy tylko ten produkt. W czasie tego posiłku jak i następnych w tym dniu i w następnych. Jemy go tak długo, aż minie na niego ochota.
  4. Podobnie postępujemy później, wybieramy kolejny, i kolejny, i kolejny.
  5. By jednak nie „mydlić oczu” nie dekorujemy potraw, nie przystrajamy, bo to zmienia nastawienie do nich, kusi oczy, fałszuje pewien obraz. Stosujmy tę zasadę do momentu zakończenia budzenia instynktu.
  6. Nigdy nie jemy produktów, które nam nie smakują. Może się okazać, często po dłuższym stronieniu od określonej grupy produktów, że nagle zaczyna nam to smakować, wręcz ciągnie nas do tego, by to zjeść.
  7. Jeśli chodzi o owoce i warzywa jemy tylko dojrzałe produkty. Niedojrzałe owoce potrafią psuć zęby, i nie dają wszystkich potrzebnych składników, gdyż proces ich tworzenia, jeszcze nie został zakończony. Roślina broni się wydzielaniem różnych rzeczy, które mają zniechęcać przed jedzeniem tego, bo nasiona obecne w owocu, lub w warzywie są jeszcze niegotowe do wysiewu. Raczej rzadko się zdarza, by zwierzęta, ptaki jadły w naturze niedojrzałe owoce. Czasem trudno jest stwierdzić, czy owoc był zerwany jako dojrzały – większość owoców z marketów jest zrywanych jako niedojrzałe, i sztucznie się je „pędzi” w czasie transportu, lub przechowywania. Zupełnie inna zasada obowiązuje przy warzywach liściastych, liściach, pędach, źdźbłach, tutaj raczej zjada się niedojrzałe, nie zdrewniałe części roślin.
  8. Czasem trzeba wziąć pod uwagę, iż niektórych produktów nie jemy tylko dlatego, gdyż został w nas ukształtowany określony nawyk, odraza wynikająca z wychowania, kultury, wzorców w środowisku. Przechodząc na instynktowny sposób odżywiania trzeba zapomnieć o tych ograniczeniach.
  9. Nie używamy przypraw, soli, cukru, miodu, wzmacniaczy smaku.
  10. Zjadamy raczej w postaci naturalnej, tzn. bez miksowania, wyciskania soków, przynajmniej w czasie budzenia instynktu. Później można już w ten sposób je przetwarzać.
  11. To co często powtarzają dietetycy, iż dieta powinna być maksymalnie urozmaicona może i jest prawdą, ale tak naprawdę zakłóca działanie instynktu, dlatego, na czas budzenia instynktu powinniśmy tę zasadę  odłożyć. Zresztą obudzony instynkt sam nas zaprowadzi do urozmaicenia, niekoniecznie w jednym posiłku. Nie jest to prawdą, że w każdym posiłku powinno być to, to, i to i jeszcze to,  gdyż organizm źle trawi wiele grup produktów na raz, bo do każdej potrzebuje innych enzymów trawiennych. Czyli obiad składający się z zupy, ziemniaków, schabowego, surówki, kompotu i ciastka jako deseru zaprzecza nie tylko wszelkim zasadom zdrowego odżywiania, ale nie jest dobrze strawiony ze względu na zbyt wielkie „urozmaicenie”. Czyli raczej przynosi więcej szkody, zostawia w organizmie więcej śmieci, niż przynosi pożytku.
  12. Dostępne są wszystkie naturalne produkty, nieprzetworzone: takie jak warzywa, owoce, orzechy, nasiona, liście, pędy, korzenie, jaja, mięso (wielu ludzi zrezygnuje z mięsa, gdyż jedzenie nieprzetworzonego, surowego, nie przyprawionego, stanie się niemożliwe, a nawet ryzykowne), ale nie ma tu mleka, bo dla dorosłych, mleko nie jest czymś naturalnym. Taki wniosek nasuwa się z obserwacji wszystkich innych gatunków dorosłych ssaków. Żaden, poza człowiekiem, nie używa mleka, a szczególnie innych gatunków.
By odbudować naturalny instynkt żywieniowy należy odrzucić logikę – naukowe argumentowanie, oraz stare, zwyczajowe, wyuczone nawyki.
Większość ludzi i tak nie jest w stanie zapamiętać tysięcy zasad, szczegółów, danych, więc nie są się w stanie do nich stosować. Zdecydowanie łatwiej jest się podporządkować instynktowi i nie zawracać sobie głowy myśleniem o jedzeniu. Jednak jedna zasada jest tu – musi być – nienaruszalna: trzeba jeść rzeczy nieprzetworzone, takie jakie występują w naturze.
*Kilka wyjaśnień:
Dieta instynktowna, intuicyjna. Bardziej trafny wydaje się termin: instynktowna. Intuicja to raczej wiadomość spoza sfery cielesnej, raczej dotyczy spraw duchowych.
Produkt całościowy. Przykłady: np. jabłko surowe, ze skórką, z pestkami. Pestki dyni. Jajko bez skorupki.
Produkt częściowy. Przykłady: ser, olej roślinny – rafinowany bez pozostałości z wyciskania, masło, biały ryż, biała mąka, cukier, białko oddzielone od żółtka jajka, odtłuszczone mleko, sok z warzyw i owoców bez pozostałości z wyciskania.
Przetworzona żywność. Przykłady: smażone, ugotowane mięso, jajecznica, wędliny, gotowane warzywa, dżem, kompot, mus owocowy, soki owocowe w kartonikach, ale również produkty wymienione w punkcie powyżej, mleko homogenizowane, sól jodowana, żywność z dodatkami smakowymi, z konserwantami, wszelka zamrożona, gotowana, smażona żywność.
Żywność bioaktywna. Żywność w której nie zostały zniszczone naturalne, żywe składniki bioaktywne, stanowiące jej układ odpornościowy, a odgrywające w naszych organizmach pierwszorzędną rolę, między innymi kształtujące naszą własną odporność. Niszczy bioaktywność przetwarzanie, czyli gotowanie, podgrzewanie (temp. pow. 42 stopni denaturuje białka, niszczy sporą część bioaktywności, zabija życie komórki – niszczy – w dużej części – wartość odżywczą dla spożywających ją organizmów), długie przechowywanie, naświetlanie, zamrażanie, niszczą chemiczne dodatki, niszczy dostęp tlenu, np. u jabłek po obraniu ze skórki.
Nie zmieszane produkty: to np., jabłko, pomidor, marchewka, jajko, ale sałatka, surówka, shake, sok z kilku owoców lub warzyw jest już pokarmem zmieszanym. Mieszanie pokarmów zakłóca budzenie lub działanie instynktu. Podam przykład: przez wiele lat uwielbiałem jeść twarożek z cebulką. Była to dla mnie podstawa wyżywienia, gdyż wydawało mi się, że twaróg jest dla mnie najlepszym źródłem białka. Jednak cały czas miałem poważne dolegliwości w żołądku i układzie trawiennym po takim pokarmie. Jednak tłumaczyłem sobie, że skoro mój organizm się tego domaga, bo lubię to jeść, to znaczy że tak ma być. Instynkt mi podpowiadał – jedz twarożek z cebulką, bo to lubisz i jest to ci potrzebne. Pewnego dnia musiałem jednak zrobić twarożek bez cebulki i … okazało się, że w ogóle mi to nie smakuje. Gdy potestowałem to dłużej, to okazało się, że mój organizm domagał się samej cebulki i … soli – jako wzmacniacza smaku. Od tego czasu wiem, że mój organizm z jakiegoś powodu domaga się cebuli. Tak jest do dzisiaj, lecz łączenie jej z innym składnikiem powodowało, że jadłem coś, co nie służyło mojemu zdrowiu.

Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są moderowane.