sobota, 20 grudnia 2014

Kowalski

W wielu sprawach, ważnych życiowych decyzjach, również tych dotyczących zdrowia, nadwagi, sposobu spędzania czasu, stylu życia, stosujesz pewien schemat myślowy: patrzysz co robią inni, patrzysz co zrobiłby, co zrobił Kowalski.

Mówisz: „przeciętny Kowalski nie biega, bo nie ma na to czasu, nie ma czasu na zdrowe odżywianie, on się nie przejmuje okrągłością swego brzucha, więc czemu mi miałoby to przeszkadzać. Kowalski nie medytuje, nie czyta książek o duchowych treściach, nie wykonuje codziennie ćwiczeń, które mają utrzymać jego kręgosłup w dobrej kondycji. Kowalski nie ma czasu na takie rzeczy, bo musi zarabiać na życie, na spłatę kredytów, na utrzymanie się na szczycie drabiny społecznej.”

Dobrze, dobrze! Tak myślisz, tak myśli Kowalski, tak robi Kowalski. Tylko zadaj sobie pytanie, czy Kowalski jest szczęśliwy, czy jest zadowolony ze swego życia. A poza tym, Kowalski to … Kowalski. 

Nigdy nie porównuj się do przeciętnego Kowalskiego, nigdy nie bierz z niego przykładu, bo nie jesteś Kowalskim.  Jeśli weźmiesz z niego przykład, zastosujesz go jako wymówkę, zawsze będziesz żałować, bo to będzie decyzja Kowalskiego, a nie twoja. Jeśli mówisz, że nie możesz zrobić tego, albo tamtego,  bo nie zrobił tego Kowalski, albo zrobisz to, bo tak robi Kowalski, to popełniasz największy grzech przeciwko sobie samemu, zostawiasz decyzję dotyczącą ciebie w rękach Kowalskiego, zrzucasz odpowiedzialność z siebie.

Kowalski jest najgorszą rzeczą jaka mogła się pojawić w głowie, w ogóle pozostawienie decyzji, poważnych decyzji dotyczących twojego życia, dla twojej głowy jest błędem i w większości będziesz tych decyzji żałować. Nigdy nie pożałujesz zaś decyzji, które pochodzą z twego wnętrza. Zostaw Kowalskiego, niech żyje swoim życiem, niech sam dźwiga swój kamień pod górę. Nie przejmuj się nim, bo on pewnie ma ten sam problem, co ty i patrzy na ciebie, ty jesteś dla niego wzorem, ciebie stosuje jako przykład do naśladowania.

Zajrzyj w zupełnie inne miejsce, nie do głowy, tylko do twego wnętrza. Nie porównuj się z nikim i z niczym. Niech twoje decyzje będą twoimi decyzjami, niech będą częścią ciebie, nawet jeśli będą skrajnie odbiegały od przeciętnej, od decyzji Kowalskiego.

Bądź wolny od myśli o Kowalskim!

Bądź wolny!


Piotr Kiewra

czwartek, 11 grudnia 2014

Pasja wędrowania

Stosujemy w swoim życiu i odnośnie samego życia wiele metafor. Stosujemy je najczęściej nieświadomi ich mocy, potęgi ich oddziaływania na drogę naszego życia. O właśnie, przed chwilą, jednej z nich użyłem: życie jest jak droga.

Inne, które bardzo często goszczą w naszych ustach, w naszych myślach, sercach i duszach to:
·        Życie jest jak rzeka
·        Życie to ciągła walka
·        Życie jest jak góry i doliny

Jedne z nich nas budują, pomagają w zrozumieniu siebie i świata, inne niszczą, prowadzą do frustracji, nieszczęśliwego życia, do ciągłej konfrontacji ze wszystkimi i wszystkim.

W czasie mojej ostatniej górskiej wędrówki zdałem sobie sprawę, że często stosuję dwie metafory: życie jest jak góry i doliny i życie jest jak górska wędrówka.

I chyba życie takim jest. Wspinamy się, upadamy, pokonujemy szczyty, ale też bywamy na dnie. Życie zmusza nas do wędrówki, do poszukiwania, do pokonywania problemów, do zmagania się ze strachem, ale daje nam też mnóstwo radości: z bycia na szczycie, podziwiania, cieszenia się, widzenia świata z szerokiej perspektywy, dającej nadzieję, budującej wiarę na następne chwile.

I gdybym miał odpowiedzieć na pytanie: dlaczego lubię chodzić po górach? To odpowiedź byłaby bardzo prosta: to skutek stosowania takich właśnie metafor, a nie innych.

Życie to wędrówka, a góry – szczególnie nasze Tatry, to obraz życia, z jego górami i dolinami, ekstazą i zadyszką, wiarą i zwątpieniem, wspinaczką i strachem przed upadkiem. Wędrówka w górach to jakby trening życia, przygotowanie kondycji, odwagi, zrozumienia. Taki trening życia może stać się pasją i dla tysięcy, milionów ludzi, również dla mnie, jest taką pasją – pasją wędrowania.
To wędrowanie rozwija wrażliwość, uczy dostrzegać, doceniać i kochać rzeczy duże i małe, dobre i złe, brzydkie i piękne. Uczy stawiania odważnych kroków, oglądania się za siebie, by spojrzeć na swój strach, by go wreszcie pokonać i w końcu odkryć, że on nie istnieje, że to tylko twór naszej wyobraźni.
To wędrowanie uczy jeszcze jednej ważnej rzeczy – wzmacniania wiary w siebie, akceptacji, poznawania i kochania siebie, a wtedy moc zbudowana w tych wędrówkach owocuje zbliżeniem do świata, do ludzi – owocuje miłością. To zbliżenie w ciszy, spokoju, pełne pokory i przede wszystkim pasji odkrywania, wspólnej wędrówki, a nie chęci pokonywania, rywalizacji, wykorzystywania.

Po latach wędrowania wreszcie przychodzi zrozumienie, co jest naszą największą wartością? WOLNOŚĆ.
 I do tego w tym roku zaprowadziła mnie pasja wędrowania: do wielu odkryć, a szczególnie tego jednego, do poczucia się wolnym. W górach, w Tatrach, jest jej pełno, to odkryłem dawno, lecz to, że ona jest znacznie bliżej, i jest absolutna, odkryłem w tym roku.
Wędruj więc z pasją! Odkrywaj i ciesz się tym, co tu odkryjesz!

W czasie mojej wędrówki nagrałem kilkanaście filmików z Tatrami w tle oraz wrażeniami ujętymi w słowa, pod ogólną nazwą Cisza Tatr.
Nie są to filmy instruktażowe, to raczej duchowe poszukiwania, więc nie spodobają się wszystkim, ale ja się tym nie przejmuję, bo nagrałem je dla … siebie.

Oto kilka z nich:  




Piotr Kiewra

środa, 26 listopada 2014

Odkryj swój strach

W jaki sposób przekonać siebie samego do czegoś, co jest prawdą?

Oczywiście prawdę możemy poznać tylko poprzez nasze własne doświadczanie życia. Bywa jednak tak, iż życie dostarcza nam mnóstwo prawd, a my je gubimy, bo nie jesteśmy wystarczająco uważni, przeżywamy ciągle te same porażki, problemy, upadki i niczego to nas nie uczy.

I wtedy może pomóc słowo.

By słowo dobrze wykonało swoją pracę, powinno posiadać odpowiednią moc. Taką moc może posiadać jedno słowo, jedno krótkie zdanie. I dlatego ten tekst będzie krótki, właściwie jednozdaniowy:


Odkryj swój strach, a odkryjesz kim jesteś i uzdrowisz swoje życie i ciało.  


Jeśli jednak ci to nie wystarcza, to przygotowałem dużo więcej słów, dużo dłuższy tekst. Poniżej pełna wersja.

Dlaczego w naszym życiu pojawia się strach?
By pomóc nam odkryć prawdę o sobie, by nas oświecić, by zbudzić świadomość.

Dlaczego niektóre problemy powtarzają się w naszym życiu ciągle i ciągle? Otóż jeśli jakieś doświadczenia życiowe nie zostały przeżyte do końca będą powracać i wywoływać strach póki ich nie skończymy. Będzie nas to prześladować, aż nie dojrzejemy, aż się nie rozwiniemy, aż nie zmądrzejemy, póki nie zrozumiemy, po co one przyszły.

STRACH WYWODZI SIĘ ALBO Z PRZESZŁOŚCI, ALBO Z PRZYSZŁOŚCI, NIE MA GO W TERAŹNIEJSZOŚCI.

 „Musimy pamiętać, że życie daje nam to, na czym się skupiamy. Jeśli więc będziemy się skupiać na tym czego nie chcemy, właśnie tego otrzymamy w nadmiarze.”

Anthony Robbins

Co zatem otrzymasz skupiając się na tym czego się boisz?
To jest bardzo ważne pytanie, chyba jedno z najważniejszych jakie można zadać. 

Dlaczego?
·        Bo strach kształtuje nasze życie i nas samych.
Jeśli to co mówi Robbins jest prawdą, to możemy postawić następujące wnioski:
·        Dowiedz się czego się boisz, a odkryjesz kim jesteś, odkryjesz dlaczego jesteś w miejscu w jakim jesteś.
·        Odkryj swój strach, a odkryjesz źródło twoich niepowodzeń, nieszczęść, twojej biedy.
·        Strach powoduje, że zatracamy swoją autentyczność, nie jesteśmy sobą, stajemy się strachem, tym czego się boimy
Jak każdy człowiek szukasz swego miejsca, drogi do własnej prawdy, szukasz szczęścia, miłości. Próbujesz odkryć tajemnicę życia, znaleźć przyczyny swojego bólu, cierpienia, poznać sposoby na skuteczne pokonywanie problemów, odnoszenie sukcesów, na poprawę zdrowia, relacji z ludźmi, na więcej radości w życiu. Jednak w kontekście tego co powiedział Robbins, jest to niemożliwe, póki nie odkryjesz swego strachu.
Mało tego, samo poszukiwanie, to znak, że się boisz. Lękasz się, iż nie masz tego czego szukasz, a jesteś przekonany, że musisz to mieć.

Zadaj sobie zatem pytanie: czego poszukuję? To wskaże ci twoje lęki. W ten sposób rozumując odkryjesz, iż jest w tobie mnóstwo lęku, mnóstwo strachu, bo poszukując wielu rzeczy materialnych i niematerialnych: szczęścia, miłości, dostatku, ludzi, prawdy, wykreowałeś tym samym lęki. A dopóki poszukujesz nie możesz być wolny, bo – zrozum – samo poszukiwanie wolności tę wolność ci zabiera, bo samo to, że coś musisz już jest ograniczeniem wolności. No i następne „bo” … bo:  nie możesz poszukiwać i znaleźć czegoś, co już posiadasz. Twoje poszukiwania były zbędne i szukałeś w niewłaściwym miejscu, tam gdzie szczęścia, wolności i miłości znaleźć nie można, bo tam ich nie ma – w świecie zewnętrznym, wśród ludzi.

Tak naprawdę chodzi tylko o jedną rzecz: o zrozumienie, o odkrycie, że nie masz czego szukać, że nie masz czego się bać.

Problem w tym, że ty w to nie wierzysz, mimo tego, iż tę tajemnicę odkrywają przed tobą święte pisma, mistycy, mędrcy, trenerzy rozwoju osobistego, podpowiada ci to twoje serce, twoja intuicja – wewnętrzny głos twojej duszy. Dowodem na to, iż nie wierzysz w swój własny strach jest to, iż zrzucasz odpowiedzialność za wszystkie swoje niepowodzenia, za mierne życie, za problemy stające na twej drodze, na innych, na świat, na siły wyższe, bo przecież ty masz siebie za odważnego, za wszystko wiedzącego, za człowieka pełnego wiary, nadziei i miłości.

Prawda jednak jest taka, iż jeśli chcesz odkryć prawdziwego siebie i odmienić swoje życie, to odkryj swój strach, odkryj czego się lękasz, poznaj czego się boisz.

Czego się boję? – To jest twoje najważniejsze pytanie.
Odkryj ten podstawowy, ten pierwotny, ten najgłębszy, największy lęk. To on kształtuje twoją osobowość, twój charakter, to on sprawia, że jesteś jaki jesteś, sprawia, że stoisz w miejscu, cofasz się, lub wręcz upadasz, że nie możesz się podnieść, że cierpisz, że nie wierzysz, że brak w tobie spokoju, równowagi, radości, zdrowia.
Sami siebie skazujemy na lęki, pomaga w tym społeczeństwo. Większość ludzi lęka się z powodu opinii innych osób, z powodu ideałów funkcjonujących w ludzkich społecznościach. Lękamy się z powodu różnic między obrazem siebie, kogoś kim jesteśmy, a tym kim (wg nas, lub społeczeństwa) powinniśmy być. Problem w tym, że siebie nie można zmienić, można jedynie odkryć siebie i zaakceptować takiego jakim się jest. Jeśli tak się nie dzieje, to powstaje w nas niepokój, źródło strachu.
Osho mówi: Bóg chce cię takim jakim jesteś, chce cię takiego jakim cię stworzył.

Nie musisz zatem grać, udawać kogoś innego, nikomu nie musisz dorównać, nie musisz się stać takim, jak ktokolwiek inny, … niczego nie musisz.
Jeśli pogodzisz się z tym, przestaniesz być niewolnikiem, zniknie źródło strachu, zniknie źródło wielkiego niepokoju. Nadejdzie rozluźnienie, radość, wewnętrzny uśmiech, szczęście.

Wolności, miłości, szczęścia, radości nie trzeba szukać, one są w nas, są naszą naturą. Są naszą naturą tak samo jak zdrowie.  

Wystarczy tylko odkryć swój strach. 
Zapytaj siebie, co jest podstawą twego lęku:
  • ·        Czy boisz się śmierci?
  • ·        opinii innych ludzi,
  • ·        braku akceptacji,
  • ·        braku urody
  • ·        samotności,
  • ·        nadmiaru problemów,
  • ·        utraty zdrowia,
  • ·        chorób,
  • ·        niedostatku, biedy,
  • ·        Czujesz się nic nie wart, czujesz się słaby i gorszy od innych?
  • ·        Boisz się że będziesz przeciętny, lub, że będziesz się wyróżniać?
  • ·        Nawiedzają cię lęki z przeszłości, czy nadchodząca przyszłość?

Czego się boisz jeszcze? A może boisz się czegoś, ale nie wiesz czego? Wiesz, że się boisz, a przyczyna nie jest ci znana?   

Nasz podstawowy strach wyznacza nasz charakter, naszą osobowość, ale wyznacza także nasze zdrowie: psychiczne, emocjonalne i fizyczne.

Odkrycie swojego podstawowego lęku pozwala uleczyć się, odkryć kim naprawdę jestem, kogo gram.

Porzuć swój strach, bo twój strach sprawia, że przyciągasz do swego życia to czego się boisz.

Póki nie odkryjesz podstawowego lęku, nie będziesz kochał i nie będziesz kochany, bo nie można kochać kogoś, kto się boi. Komuś, kto się boi, można jedynie współczuć.

Strach jest chorobą, ale i choroby są efektem strachu.

Strach ma dziwną naturę – „boi się”. Boi się, że zajrzysz mu w oczy.
I ty też się boisz spojrzeć mu w oczy, bo … zniknie. Boisz się, bo chcesz być nieszczęśliwy i w takim stanie chcesz trwać, bo twoje nieszczęście, twoja niedola, zapewniają ci profity: akceptację, zainteresowanie, współczucie, litość, opiekę.
A tak naprawdę jest jeszcze dziwniej, bo tak naprawdę … strachu nie ma. Coś takiego jak strach nie istnieje!!! Strach jest wytworem twojej fantazji, twojej wyobraźni, jest efektem twoich poszukiwań w kierunku nieszczęścia. Strach nie istnieje tak samo, jak nie istnieje ciemność. Tak jak ciemność jest tylko brakiem światła, tak samo strach jest brakiem miłości. Czyli, jeśli twoim życiem zarządza strach, może to oznaczać tylko jedno, brakuje w nim miłości, tego światła, którym faktycznie miłość jest.
Strachu nie można się pozbyć, nie można wyrzucić, zniszczyć, bo nie można zniszczyć, czy wyrzucić czegoś, co nie istnieje.

Nie musisz zatem wypędzać strachu, poszukiwać go, odkrywać skąd pochodzi, co jest jego przyczyną, wystarczy prostsza droga, odszukaj miłość w sobie, odkryj ją, a zniknie strach, tak jak znika ciemność gdy naciskasz włącznik światła, gdy zapalasz zapałkę. Strach zniknie tak jak znika ciemność na drodze, gdy uruchamiasz światła w swoim samochodzie.
Tak, strach jest jak ciemność – nie istnieje. Jest jak ciemność – znika, gdy zapalasz światło, gdy zyskujesz świadomość, gdy zaglądasz swoim lękom w oczy, gdy zaglądasz w swoją duszę.

Osho mówi, że strach jest nieobecnością miłości, jest jej przeciwieństwem. Mówi też, że twój strach wynika z twojego ego, czyli z twoich myśli, czyli z bycia obecnym w przeszłości i w przyszłości, a nieobecnym w teraźniejszości, w TU i TERAZ. To myśli tworzą przeszłość i przyszłość, natomiast w TU I TERAZ jest świadomość. Kolejny wniosek: to myśli tworzą strach.

Poszukiwanie wolności - pełni wolności, to uwalnianie się od strachu. Na początek zadaj sobie  pytanie: czego się boję? Zadawaj je sobie nadal, nawet jeśli odpowiesz na nie, bo składasz się z wielu lęków, lecz najważniejszy jest ten podstawowy, ten na którym opierają się i wynikają z niego wszystkie pozostałe.  Zadawaj je dopóty, aż będziesz zupełnie otwarty, aż znikną pragnienia, problemy, przepełni cię miłość, aż ogarnie cię bezwarunkowa radość, aż wróci zdrowie, harmonia, spokój i rozluźnienie.

Zadaj je sobie:
·        gdy ci smutno,
·        gdy czujesz się samotny,
·        gdy czujesz brak zainteresowania, współczucia, uczucia ze strony innych ludzi, szczególnie tych, na których ci najbardziej zależy.
·        Zadaj je sobie, gdy  martwisz się,
·        gdy chorujesz,
·        gdy boisz się, że jesteś inny, zbyt mały - nic nie znaczący, lub wręcz przeciwnie, że jesteś zbyt wielki, tak wielki, że nie potrafisz unieść ciężaru odpowiedzialności.
·        A może boisz się, że nic nie masz, lub wręcz przeciwnie, gdy  boisz sie straty,
·        gdy lękasz sie zmiany,
·        gdy brak ci pieniędzy, lub czegokolwiek innego,
·        gdy masz nadwagę,
·        gdy nie jesteś radosny bez powodu.
Możesz się bać rzeczy wielkich lub całkiem bez znaczenia - nieważne - twój strach cię zamyka i ogranicza.

Podstawowy sygnał mówiący o lęku - brak otwartości.
Strach jest twoim wyborem, bo wybrałaś nieszczęście jako sposób na życie, bo zapewnia ci to profity: zainteresowanie, uwagę, współczucie innych. Ty myślisz, że to miłość,  a to efekt twojego lęku.
Objawami strachu w tobie może być duże napięcie szczęk, psujące się zęby, obolały kręgosłup, gadulstwo, palenie, pociąg do alkoholu, zamiłowanie do częstych zabaw, wiele innych. Na przykład duże napięcie szczęk, psujące się zęby, gadulstwo są objawami strachu przed ujawnianiem złości tkwiącej w nas samych. W takich przypadkach nakładamy maskę skrywającą naszą złość, tłumimy ją w sobie, przyklejamy do ust sztuczny uśmiech, a nasze ciało walczy jednak o wyrzucenie z siebie złości, bo ciało instynktownie próbuje się pozbyć napięcia. Ponieważ boimy się ujawniania naszych słabości te napięcia trwają w nas długo, nieraz całe życie, żyjemy cierpiąc, pełni bólu, napięć, przeróżnych słabości, a przede wszystkim nieautentyczności.  Nie noś więc masek, kiedy jesteś zły – bądź zły, gdy przepełnia cię radość, śmiej się, okazuj ją.
Wielu ludzi jest tak napiętych, tak wychowanych, by nie okazywać też swojego szczęścia, swojej pogody ducha, swojej natury, swojego uśmiechu i śmiechu, boją się okazywać jacy są, bo nauczono ich fałszu, maskowania: bo może prawda o nas kogoś razić, możemy zostać niezaakceptowani.

Oczyść się ze strachu w sercu, umyśle i ciele.
Jest wiele technik uwalniania się od strachu.
·        Twój lęk zmniejsza się, gdy jesteś ufny, gdy poddajesz się prądowi życia , gdy płyniesz, gdy nie walczysz. Walcząc potęgujesz to z czym walczysz
·        Ufność doda ci siły, bo ufność to odwaga by żyć. Zaufaj życiu, Bogu, sobie.
·        Najlepszym sposobem może okazać się samo zrozumienie, że jesteś przepełniony strachem, samo zidentyfikowanie go i zastąpienie go miłością.
·        Może pomóc medytacja
·        Żyj tu i teraz, porzuć swoją przeszłość i martwienie się o przyszłość
·        Ujawniaj swoje emocje: złość, nienawiść, lęki, seksualność, śmiech, radość – bądź autentyczny
·        Zaakceptuj tę prawdę: życie pełne jest niebezpieczeństw
·        Możesz oczyścić umysł ze strachu za pomocą np. Hooponopono, powtarzając 4 rzeczy: „Przepraszam”, „Wybacz mi proszę”,  „Dziękuję”, „Kocham Cię”. Nie musisz tego rozumieć, wystarczy, że czujesz się odpowiedzialny za wszystko co się w twoim życiu (i życiu innych ludzi) wydarza i powtarzasz uparcie:  „Przepraszam”, „Wybacz mi proszę”,  „Dziękuję”, „Kocham Cię”.
·        Ciało możesz oczyścić np. poprzez ćwiczenie na lawce Lajin (patrz: http://piotrkiewra.blogspot.com/2014/02/samouzdrawianie-na-awce-lajin.html  i głodówki, naturalną – surową, roślinną „dietę”.
Jeśli oczyścisz swój umysł ze wszystkich lęków, serce pokocha samo – po pierwsze samego ciebie.
W wielu przypadkach samo odkrycie swego strachu sprawia, że on znika. Lecz czasem to nie wystarcza.
Twój strach pozbawia cię miłości, wolności, szczęścia, a tym samym pozbawia cię boskości, człowieczeństwa, bo im więcej w tobie strachu tym jesteś mniejszy, bardziej zwierzęcy, straszny, nieludzki, nieautentyczny.
Im więcej w tobie strachu, tym więcej nienawiści, zazdrości, złości, zła. To nasz własny strach czyni nas zabójcą, samobójcą, pijakiem, narkomanem, gadułą, plotkarzem, zazdrośnikiem, nieszczęśnikiem, człowiekiem pełnym napięć, stresów,  krytyki, obwiniania.  Nawet posiadanie celów, marzeń, potrzeb takich jak potrzeba zabawy, rozrywki, działalności, aktywności też wynika ze strachu.
Tylko człowiek bez lęków może być wolny, może kochać i być kochanym, może być szczęśliwy.
Więc każdego dnia, przez 365 dni, w każdej godzinie, w każdej chwili, bądź uważny, odkrywaj swój strach, bo tak jak powiedzieliśmy na początku, dostajemy od życia to, czego się boimy.
Strach to twój największy wróg, twój największy grzech, odkryj go, a zniknie. W zamian pojawi się wiele rzeczy, których poszukujesz, na które czekasz, których pragniesz.

Osho mówi:
Z mojego doświadczenia wynika, że życie składa się w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach z poczucia szczęścia, w jednym procencie, z bólu. Życie innych ludzi składa się w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach z bólu i w jednym procencie z poczucia szczęścia.”

Ból i nieszczęście są produktami lęków. Jak jest w twoim przypadku? To twoja decyzja czy poradzisz sobie ze swoimi lękami.

Piotr Kiewra na podstawie Osho

niedziela, 31 sierpnia 2014

Skąd choroba u dziecka?

Moim zdaniem jesteśmy odpowiedzialni za wszystko co się w naszym życiu pojawia. Jesteśmy odpowiedzialni również jako rodzice za zdrowie i choroby dzieci.

Jednak spora część rodziców nie czuje się odpowiedzialna, bo lekarze, naukowcy, jak i nasze przekonania przypisują winę genom, środowisku, osobom trzecim, sile wyższej, czy  zwykłym  przypadkom.
Łatwo wtedy poczuć się usprawiedliwionym.

Ja jednak twierdzę, że jesteśmy za wszystko odpowiedzialni, a jako rodzice, za zdrowie i choroby dzieci.

Często ludzie się dziwią, że dzieci chorują na nowotwory, na wiele innych ciężkich chorób, bo przecież w tym przypadku nie mogło zadziałać zbyt wiele czynników ryzyka i działały one zbyt krótko.
Spójrzmy na to jednak „trochę” inaczej, bo zapewne jest inaczej, wszystko na to wskazuje (poza nauką!!! Bo ta nie jest w stanie wszystkiego zmierzyć, zważyć, zaobserwować).
Na pewno jest inaczej, bo nie doceniamy mocy uczuć i tego, że człowiek składa się nie tylko z ciała, komórek, tkanek (genetyka), ale również z umysłu. Mało tego, nie bierzemy pod uwagę, iż człowiek to jeszcze są energie, których nie widać, jest jego duch, jego serce, jego natura. Człowiek nie tylko patrzy, słucha, ale też czuje, odbiera pewne pozazmysłowe przesłania, jest wrażliwy na to czego nie widać, nie słychać, na to czego nie rozumie ani on, ani ono, ani jego matka, ani wiele osób z jego otoczenia, na to, czego - być może - nie rozumie żaden człowiek.

Każda choroba ma swoją przyczynę. Każda. Z dwudziestu paru tysięcy chorób w katalogach medycznych, każda ma jakąś przyczynę. Ma ją również wtedy, gdy jest nieznana nauce, lekarzom.
Te przyczyny to, oprócz genetyki – kilka procent ogółu przyczyn, styl życia (sposób odżywiania, aktywność, działania podnoszące lub  obniżające odporność), albo sposób myślenia: jakieś ukryte pragnienia, brak czegoś, złe emocje, zmartwienia, strach, niepokoje, nienawiść, żywione urazy.

Ludzie pytają: No dobrze, skoro tak, to skąd w takim razie choroby u dzieci, które jeszcze na dobre nie rozpoczęły życia? 
By zrozumieć skąd te choroby, trzeba by zadać sobie kilka kolejnych pytań:

·        Czy rodzice prowadzili styl życia sprzyjający zdrowiu, czy wręcz przeciwnie?
·         Czy dziecko zostało poczęte przypadkowo?
·        Czy dziecko było chciane? Czy z miłością wyczekiwano jego przyjścia na świat?
·        Czy rodzice – przede wszystkim matka - nie rozważali aborcji?
·        Czy matka nie czuła się nieszczęśliwa z powodu ciąży?
·        Czy przyjście na świat dziecka nie pokrzyżowało jej planów?
·        Czy w życiu matki obecna jest miłość? 

Nie wszyscy wierzą, lecz dziecko w łonie matki odczuwa brak miłości, jej napięcia, wątpliwości, to, że jego życie wisiało na włosku w związku z planowaną aborcją, lub to, że było niechciane i przypadkowo poczęte, to, że jest córką, a miało być synem.

Dziecko tęskni za miłością od samego początku, a najczęściej jej nie dostaje, bo rodzice nie wiedzą, czym jest miłość.  Dają mu nadmiar jedzenia zamiast miłości,  kształcą fałszywe przekonania, krzewią w nim strach, w życiu dziecka jest obecny alkohol i inne używki, hałas, stres rodzica, pogoń za rzeczami, brak zainteresowania.

Ja twierdzę, że dziecko to odczuwa.

Tak, gdzieś głęboko w dziecku może być ukryte poczucie winy, że przyszło na świat niechciane. Zanim jeszcze nauczyło się mówić już czuło swoje miejsce.

Trzeba sobie uzmysłowić, pogodzić się z faktem, iż jesteśmy za wszystko odpowiedzialni, również za choroby dziecka. Jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za swoje słowa, gesty, styl życia jaki prowadzimy, ale również za nasze myśli, lęki, stresy, niepokoje, zmartwienia, urazy, a przede wszystkim za uczucia. 

Dziecko czuje. Może jeszcze nie widzieć, nie słyszeć, ale już czuje. Czuje każde drżenie serca, każdy niepokój, każdy lęk, każdą niepewność, czuje szczęście lub nieszczęścia matki, a później rodziny, otoczenia. Ludzie nie doceniają tego, nie patrzą na to w ten sposób i dlatego się dziwią, skąd u dziecka takie choroby, skąd taki, a nie inny charakter, skąd odzwierciedlenie naszych problemów, nawyków, przekonań, chorób?

Jesteś kowalem swego losu, ale też losu swego dziecka. Zrozum to i czuj się odpowiedzialny.


Piotr Kiewra 

Z inspiracji: Osho "Radość"

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Spokój i niepokój

·        Spokój i niepokój to informacje.
  • ·        To sygnały mówiące o zgodzie lub niezgodzie ze swoim wnętrzem.
  • ·        To brak reakcji lub reakcja.
  • ·        To emocje na zderzeniu dwóch światów, wewnętrznego z zewnętrznym.

Jeśli jesteśmy świadomi, że niepokój to reakcja naszego umysłu na bodźce z zewnętrznego świata i że to dzieje się tylko w głowie, to zrozumienie tego zapewnia spokój, przynajmniej tak powinno się stać.
Niepokój to uzależnienie się od sytuacji. Sytuacja jest korzystna - jest spokój, niekorzystna pojawia się niepokój. Niepokój wynika z działania wyobraźni i przewidywania skutków. Świat składa się ze zdarzeń, które następują bez względu na to, czy się tym przejmujemy czy nie, dlatego rozumiejąc ten związek – świadomość tego powinna nas uspokoić.

Spokój jest stanem naturalnym, jest naszą naturą, pochodzi z naszego wnętrza. Niepokój jest czymś sztucznym. Pochodzi z zewnątrz, jest „chorobą” naszego umysłu.

Człowiek świadomy nie reaguje niepokojem na problemy, bo wie, że one są częścią życia. Nie denerwują go sytuacje, słowa, zdarzenia, bo ufa, że skoro przyszły, to pójdą, że skoro się pojawiły, to po to, by czegoś nauczyć, że sprzyjają naszemu rozwojowi, że są czymś korzystnym, a skoro wszystko jest dobre  – więc nie ma powodu do niepokoju.

Jest kilka dróg do spokoju:
  • ·        można reagować działaniem, aktywnością, wtedy energia idzie na pokonywanie problemów a nie w niepokój. Jak? Koncentrując się na działaniu innym niż źródło niepokoju, np. zabawie, pracy, pasjach, sporcie.  Jednak działanie, aktywność, to chwilowe uwolnienie, bo po zakończeni działania niepokój najczęściej powraca.
  • ·        można neutralizować skutki stresu, niepokoju, lęku poprzez ruch, kontakt z naturą, muzykę, lecz to również jest rozwiązanie chwilowe.
  • ·        wypierając niechciane myśli. Jednak przypomina to raczej zamiatanie śmieci pod dywan, czyli w efekcie nie rozwiązuje problemu, a nawet go wzmacnia.
  • ·        lub można uwolnić się od zależności typu sytuacja > reakcja w umyśle, najskuteczniej poprzez akceptację, zrozumienie, obserwację swoich niepokojów, medytację.


To ostatnie zapewnia spokój na stałe, lecz dla większości ludzi jest trudne, bo wymaga cierpliwości, ufności, poznania, akceptacji, pokochania siebie.

Stres, niepokoje, lęki, zmartwienia, to nie tylko nieprzyjemne myśli, to także źródło bardzo poważnych problemów ze zdrowiem, np. nowotworów, zaburzeń w okolicy kręgosłupa, narządów wewnętrznych i wielu innych, rzadko kojarzonych z powyższymi zjawiskami w naszym umyśle.

Warto więc uwolnić się od niepokoju, a spokój pojawi się samoistnie.

Spokój i niepokój, to nasz wybór. Wybierając spokój, uwalniasz się od niepokojów.


Piotr Kiewra na podstawie Osho "Radość"

niedziela, 27 lipca 2014

Zmień kierunek

Martwisz się, przeżywasz niepokój, stres, strach, rozterki, rozczarowanie, a może masz depresję?  Z jakiego powodu tak się dzieje? 

Może na coś czekasz, czegoś chcesz, a może nawet pragniesz, masz nadzieję, marzenie, życiowy cel, pożądasz, wierzysz?

Będziesz się dalej martwić, bać się, niepokoić, nadal będziesz w depresji jeśli czegoś w SOBIE nie zmienisz. Wiedz, że nie doczekasz się niczego lepszego, bo z samego chcenia, żądania, pożądania, z marzenia, z oczekiwania, z nadziei, z wiary, że otrzymasz (bo ci się należy), nic nie wynika. Nic nie wynika, bo to tylko chęć brania, kradzieży, próba wykorzystania kogoś i czegoś. 
Zmień to, bo to tylko frustracje i strata czasu.

Zmień kierunek z brania, na dawanie. Zmień ten kierunek z tego na do <siebie, na ten od > siebie. Zmień, a wszystko się zmieni. Lecz w tym przypadku też niczego nie oczekuj. Po prostu zmień, a zobaczysz co się stanie. Zmień i już.

Tylko ten, i to, co daje, otrzymuje. Zobacz w naturze! Woda, powietrze, wiatr, drzewa, inne rośliny, zwierzęta, dają siebie, dają to co mają. Ty też dawaj. Dawaj – lecz tu nie chodzi o rzeczy, chodzi o energię, coś z twego wnętrza, a nie coś z twoich rzeczy, czy coś z twojej pracy.

To nie jest zmiana w sposobie myślenia, stylu życia, w zachowaniu się, w charakterze, w osobowości, to jest głęboka zmiana w tobie, to jest odkrycie swojej prawdziwej natury, to jest zmiana o charakterze duchowym. 
To jest zmiana o 180 stopni. Stajesz się innym człowiekiem, prawdziwym, bo tylko dający jest prawdziwy.

Obdarowujący staje się otwarty na przyjmowanie, bowiem konsekwencją dawania jest otrzymywanie. Bo dając otwierasz się, przez ciebie przepływa energia, stajesz się jak rzeka, z jednej strony dajesz, z drugiej do ciebie wpływa. Wszystko zaczyna krążyć, płynąć, a przecież wiesz, że wszystko płynie, również te rzeczy, które chciałeś otrzymać. Nie mogłeś jednak ich otrzymać, bo nie byłeś na nie otwarty, bo otwarty jest tylko ktoś, kto daje. 
To tak jak z butelką, w której jest woda. Nie możesz tam wlać więcej wody. Butelka pełna i zamknięta, nie może być bardziej obdarowana wodą - bo jest zamknięta. Tylko bycie jak rzeka, otwarcie się na przepływ, to ciągłe otrzymywanie jako konsekwencja dawania. Nie inaczej jest z tobą, gdy chcesz, gdy pragniesz, gdy pożądasz najpierw musisz dać. To właściwa kolejność. I nie ma tu żadnego warunku typu, jak dasz to otrzymasz, bo to nie jest transakcja kupna i sprzedaży. To dawanie jest bezwarunkowe, po prostu dawaj i nie oczekuj niczego, a dopiero „coś” do ciebie przyjdzie.

Zmień kierunek, a nie będziesz musiał wierzyć, mieć nadziei, marzyć, poszukiwać, oczekiwać, pożądać. Reczy, energie, będą przez ciebie płynąć. To przyjdzie bez wysiłku.

Tutaj chodzi o uruchomienie energii w odpowiednia stronę, świadomie wysyłanej energii duchowej, nie o dawanie pieniędzy, czy chleba. Zacznij obdarowywać prawdziwymi darami, pieniądze i chleb, to tylko namiastki, to chęć zmazania poczucia winy, efekt strachu, bo pieniędzmi i chlebem obdarowujesz chcąc zasłużyć na otrzymywanie, a więc nadal chcąc brać.

Zmień kierunek, a strach zniknie i pojawi się miłość, zniknie nienawiść, a pojawi się współczucie, współodczuwanie i to będą największe dary. Nie ma większych.


Gdy obdarujesz miłością to ona do ciebie wróci.

Taka jest natura świata, taka jest twoja natura. Zmień kierunek, bo jeśli nie zmienisz, twój niepokój i cała reszta niechcianych rzeczy będą trwały.

Piotr Kiewra

Ta zmiana jest chyba największą ze zmian, jakich potrzebujemy. Nie ma innego sposobu na dokonanie tej zmiany jak medytacja. Najprostsza z nich to obserwowanie swojego oddechu. Polecam książkę z całym zestawem medytacji: Osho – Techniki medytacji

sobota, 12 lipca 2014

Kreator problemów

Kto lub co kreuje twoje problemy?

Ty.

Ty jesteś za nie odpowiedzialny, bo ty je  stworzyłeś. 
Stworzyłeś je dla zysku, masz z nich korzyści. Możesz się z tym nie zgodzić, ale to jest najczystsza prawda.

Zmartwienia, problemy, nieszczęścia zapewniają ci profity, więc je świadomie, lub częściej podświadomie przyciągasz, tworzysz je. Gdy je ktoś lub coś (instytucja) pomoże ci je rozwiązać, tworzysz następne, bo nie możesz bez nich żyć. One dodają ci energii, dają wrażenie, że jesteś kochany, że jesteś ważny, że jesteś w centrum uwagi. Kreując je wzbudzasz zainteresowanie otoczenia, rodziny, wybranych osób.
Robisz to by przyciągnąć uwagę. Gdy ktoś poświęca ci uwagę podaje ci energię. Wystarczy czułe spojrzenie, słowo, opieka, zainteresowanie by poczuć się lepiej. Dlatego starasz się wzbudzać zainteresowanie opowiadając o swoich problemach, zmartwieniach, okazując swoje nieszczęście, smutek, chorobę. Tak zostałeś wychowany, nauczony już od dziecka. Interesowano się tobą w przeszłości tylko wtedy gdy chorowałeś, spotkał cię ból, cierpienie, nieszczęście, gdy pokazywałeś światu łzy.

To jakie i ile problemów tworzysz zależy od fazy twego rozwoju, od osiągniętej dojrzałości (dojrzałość to nie lata życia, ilość nagromadzonej wiedzy, lecz stan świadomości). Inne problemy miałeś jako dzieciak, nastolatek, rodzic, inne masz jako staruszek. Jako staruszek śmiejesz się z problemów, którymi się borykałeś w poprzednich etapach twojego życia, to dowód na to że ty je tworzysz, i że odpowiadają one twoim "potrzebom", czyli poziomowi twojego rozwoju. Gdy się starzejesz starzeją się twoje problemy, gdy dziecinniejesz dziecinnieją i one, lecz gdy się rozwijasz, dojrzewasz, masz więcej świadomości, problemy maleją lub znikają. 

TY TWORZYSZ SWOJE PROBLEMY!!!
Niestety obserwujemy to zjawisko bardzo często. Oczywiście, gdy ktoś ci o tym wprost mówi, nie wierzysz, nie zgadzasz się, lecz prawda jest właśnie taka.

Większość ludzi podświadomie wybiera nieszczęście jako sposób na to by ich pokochano. Niestety nieszczęśliwych ludzi trudno pokochać, bo nie kochają siebie sami.

Wygląda więc na to, że to wszystko robisz na próżno. Nie tędy droga. Nie doczekasz się miłości, to tylko litość, tanie współczucie, płytkie zainteresowanie. Nie ma w tym miłości, współodczuwania, empatii, bo prawdę powiedziawszy postępując w ten sposób nie zasługujesz na prawdziwą miłość.
Nie zasługujesz w swoich oczach, bo gdy siebie nie darzysz szacunkiem, trudno by robili to inni, by cię kochali za aktorską – dobrze skrywaną grę.

Zmień swój wizerunek osoby nieszczęśliwej, biednej, niekochanej, godnej litości i współczucia – pokochaj siebie. Wtedy nie będziesz musiał grać by wzbudzać zainteresowanie, nie będziesz musiał opowiadać o swoich nieszczęściach, zmartwieniach problemach by cię pokochano. Wtedy też znacznie lepiej poczujesz się sam ze sobą.

Gdy się wreszcie kiedyś zgodzisz z prawdą o twoich problemach, dopiero wtedy zyskasz szansę na zmianę, na zmniejszenie, lub wyeliminowanie problemów ze swego życia. Rozwijaj się zatem, dojrzewaj, zyskuj więcej świadomości.

Radość, wolność, dzielenie się energią miłości przynosi prawdziwe i nieudawane, nie kradzione profity, przynosi miłość. Nie inaczej.

Postawiłem odważną tezę i by ją poprzeć jakimś mocnym dowodem załączam film o człowieku, który ma wszelkie dane, by być człowiekiem nieszczęśliwym, niekochanym, o człowieku, który ma wiele powodów, by narzekać, martwić się, opowiadać o swoich problemach, zabiegać o współczucie, a robi coś zupełnie odwrotnego, daje ludziom nadzieję, dzieli się pozytywną energią, opowiada o tym czym się cieszy, a nie o tym co go smuci.





Piotr Kiewra

Rozwój osobisty, czy medytacja? Stań z boku

Tak jak każdy człowiek masz swoje problemy, zmartwienia. Trudno ci się od nich uwolnić, prawda? Lecz jest na to sposób.

Dlaczego o tym mówię w rubryce o zdrowiu? Bo jest to kluczowa sprawa właśnie dla zdrowia, nie tylko tego psychicznego, lecz też dla ciała.

Sposób myślenia  to klucz do zmian w życiu. Tak się twierdzi wokół, tak wiele się o nim mówi, poświęca się mu szkolenia, książki, artykuły, a w wielu przypadkach korzysta się również z porad terapeutów, z psychoanalityków. Czy tak jest naprawdę? Dzięki kilku książkom spotkałem się z innym zdaniem, że kluczem do radykalnych zmian w życiu jest nie zmiana sposobu myślenia, lecz jego porzucenie. Na pierwszy rzut oka wydaje się to bardzo kontrowersyjne, po głębszym zapoznaniu się, staje się zrozumiałe i usprawiedliwione.
Tym tekstem cię pewnie nie przekonam, dlatego proponuję książki wymienione na końcu felietonu.

Najczęściej zmiana sposobu myślenia jest trudna, bardzo trudna. Dlaczego, bo wiąże się z czymś, co czasem jest niemożliwe do zrobienia, lub wiąże się z manipulacją własnym umysłem. Owszem dokonuje się zmian w sposobie myślenia, lecz nie rozwiązuje się problemu na stałe. Przypomina to zamiatanie śmieci pod dywan, lub chowanie ich do szuflady, zamiast pozbyć się ich na stałe. W jednym miejscu problem wtedy znika, ale pojawia się w innym, lub pojawia się ich więcej.

Ja ci nie proponuję zmiany sposobu myślenia, lecz pozbycie się myślenia.

Jesteś w szoku? Jak to, przecież nie można pozbyć się myślenia! Otóż można, przynajmniej na chwilę, po to by z umysłu, który stał się naszym władcą, uczynić naszego sługę. 

Tak, UMYSŁ POWINIEN NAM SŁUŻYĆ, A NIE NAMI WŁADAĆ.

By zrozumieć o czym mówię, trzeba sobie wyjaśnić kilka rzeczy. Przede wszystkim dwie rzeczy: mózg i umysł. Mózg to organ naszego ciała stworzony przez naturę, natomiast umysł jest zjawiskiem i jest wytworem naszego wychowania, został ukształtowany przez społeczeństwo, czyli jest czymś stworzonym sztucznie.
Mózgi ludzi nie różnią się, prawie się nie różnią, natomiast sposób myślenia poszczególnych jednostek różni się zdecydowanie, bo został ukształtowany w określony sposób, został oparty na przekonaniach, na wyuczonych schematach. Czyli mogłeś zostać nauczony np. zamartwiania się. I najczęściej tak się stało. Jeśli tak, to twój umysł będzie potrzebował zmartwień, on się tym karmi, on tym żyje. W takich sytuacjach zamiast ci służyć, będzie sprawiał ci kłopoty, w twoim życiu będą przeważały zmartwienia, problemy.

Trudno w to uwierzyć, ale problem nie jest czymś rzeczywistym, jest czymś co zależy od sposobu postrzegania. Można to zauważyć, gdy przyjrzymy się np. pewnej grupie ludzi. Dla jednych to, że pada deszcz będzie problemem, przeszkodą, dla innych czymś dobrym, pożądanym. Jedni zrobią z tego problem, inni piękne – godne cieszenia się zjawisko. Czyli problem jest w umyśle, a nie jest czymś realnym.

Dlatego jako ludzie tak się różnimy. Nasze ciała są prawie identyczne, podobne. Biologiczne, fizjologiczne różnice są niewielkie, natomiast sposób myślenia różnicuje nas bardzo znacznie. To sposób myślenia sprawia, że jedni są wielcy, wybitni, inni maluczcy, tacy maluczcy jak robaczki. Mózgi mają podobne, lecz sposób myślenia zupełnie inny. Możliwości takie same, lub podobne, a sposób korzystania z nich diametralnie inny. Jedni latają dzięki swojemu sposobowi myślenia, inni leżą w rowie. Ludzie są prawie tacy sami lecz różnorodność ludzkich  umysłów jest wielka.

Lecz kłopoty umysł sprawia wszystkim. Od czasu do czasu, u jednych, lub na stałe u innych umysł stwarza problemy, produkuje zmartwienia. Problemy i zmartwienia chwieją emocjonalnie człowiekiem, wywołują gorsze samopoczucie, psują zdrowie.
Dlaczego? Bo każda myśl niesie z sobą określoną energię. Gniew to pewna energia, radość to pewna energia, smutek .. Jeśli myślisz w określony sposób, masz też określonego rodzaju energię. Zamieniając sposób myślenia można przemienić też towarzyszącą mu energię, można poczuć się lepiej, można poprawić zdrowie. Zaś martwiąc się, żyjąc problemami rujnujesz zdrowie, bo przechowujesz, gromadzisz złą energię. Psuje ci to nie tylko zdrowie ciała, ale psuje relacje z innymi, zatruwa życie.

Jak już powiedziałem jest na to sposób.
Lecz nie proponuję zmiany sposobu myślenia, bo to wymaga manipulowania umysłem, a to trudne i ryzykowne, może zamiast cos zmienić na lepsze, sprawę znacznie pogorszyć. Nie warto przekładać śmieci z jednej szuflady do drugiej, lepiej opróżnić szuflady.
Zamiast manipulować sposobem myślenia lepiej po prostu go obserwować. 

Gdy  obserwujemy myśli one znikają. To jedno z największych odkryć w historii ludzkości.

Obserwujemy np. swój gniew, a on znika, łagodnieje, jego energia przemienia się w coś pozytywnego, we współczucie. Obserwujemy swój smutek a nasz nastrój się poprawia, pojawia się radość. Zamieniamy energię smutku na energię radości.

Dlatego tysiące lat temu medytowano. Medytacja to nic innego jak niemyślenie, obserwowanie myśli.

Gdy medytujemy, gdy obserwujemy, każda brzydka myśl, każda brzydka rzecz w naszym umyśle znika pozostawiając dobrą energię, pozostawia wielki skarb.
„Zmartwienia to pasożyty naszego umysłu, istnieją tylko dlatego, że się z nimi utożsamiamy.” Zamartwiając się wlewasz życiodajną energię do zmartwień. Żyją one wtedy własnym życiem, karmimy je życiodajną energią. 

Natomiast jeśli obserwujemy, po prostu stoimy z boku, zachowujemy pewien dystans, jesteśmy obojętni jakbyśmy mieli do czynienia z cudzymi myślami, przerywany związek z nimi.
Medytacja może wprowadzić oddalenie od myśli, dać spokój, wprowadzić ciszę do naszego życia i zmienić to życie w zupełnie inną wartość. Oddalając się od zmartwień, od analizowania problemów, od życia w myślach nimi, możemy wprowadzić do swego życia nieustającą radość, zdrowie, spokój, rozluźnienie.

Medytacja, obserwowanie, prowadzi do powstania dystansu do naszego myślenia, do naszego umysłu i o to właśnie chodzi. Zauważ że ty, jak i inni ludzie, zawsze czujemy się ekspertami w rozwiązywaniu cudzych problemów, doradzaniu innym gdy się martwią. Mamy zawsze gotowe rady na każdy cudzy problem, na każde obce zmartwienie. Dlaczego? Bo zachowujemy dystans, bo nie identyfikujemy się z nimi. Ten dystans i nieidentyfikowanie pozwala nam spoglądać na to z boku, z góry, pozwala lepiej widzieć, bo jest perspektywa. Nie można czytać tekstu, z nosem przy kartce, trzeba zachować pewien dystans, tak samo jest i w tym przypadku. Stańmy się więc bezstronnymi obserwatorami własnych myśli. „Wyjdź z siebie, stań z boku” przyjrzyj się uważnie swoim myślom, a znikną. Śmieci opuszczą szufladę. Im częściej będziemy to czynić, tym rzadziej będziemy się źle czuć, tym rzadziej będziemy się martwić.

Z powodu braku dystansu, z powodu braku obserwowania własnych myśli, tracimy mądrość, która istnieje w nas w przypadku przyglądania się cudzym problemom i zmartwieniom.

Medytacja pozwala wejść na wzgórze i patrzeć na wszystko z góry. Widzimy wtedy lepiej, jaśniej. Problemy nie pochłaniają już naszej energii, przeznaczamy ją wtedy na radość, na śmiech, współczucie, na miłość, na dobre rzeczy.
Gdy problem nie jest twój zawsze potrafisz udzielić dobrej rady, więc spójrz na swoje tak jakby nie były twoimi. Obserwuj, medytuj. I to tyle.

Czy medytacja jest łatwa? Nie. Lecz jest łatwiejsza niż zmiana sposobu myślenia. Ma kilka zalet: jest skuteczna, darmowa i rozwiązuje problemy definitywnie, jeśli będziemy wytrwali, konsekwentni i wprowadzimy ją małymi krokami do swojego stylu życia. To co się udaje przy pomocy medytacji, rzadko się udaje przy pomocy lat psychoanalizy, pomocy psychologów, czy długich szkoleń, kursów rozwoju osobistego.

Tekst napisany na podstawie książek Osho: „Księga zrozumienia”, „Techniki medytacji”.


Piotr Kiewra